Niemcy, Francja, większość UE, Ukraina, Izrael, USA – lista państw, z którymi mamy na pieńku, wydłuża się systematycznie, a rząd robi co w jego mocy, by ten trend utrzymywać. Z nie lada sukcesami – wydawałoby się, że zostać persona non grata w Białym Domu, to dla przywódców demokratycznego państwa w środku Europy, członka NATO i w ogóle, rzecz nieosiągalna – a tu proszę, jednak można.
Pisowska propaganda oczywiście staje na głowie, żeby przedstawiać wszystkie konflikty jako cenę za „wstawanie z kolan”: poprzednicy byli lubiani, bo nie walczyli o polskie interesy, a my walczymy twardo, więc lubiani być nie możemy – to główna oś ich narracji. Cóż, gdyby faktycznie tak było, moglibyśmy dyskutować, czy zyski przewyższają koszty – ale tak oczywiście nie jest. Zadajmy sobie bowiem pytanie: o co oni właściwie walczą?
No właśnie. W ani jednym przypadku konflikt nie wziął się z zabiegów Polski o jakieś interesy gospodarcze, kształt unijnego budżetu lub traktatu, zobowiązania sojusznicze czy cokolwiek realnie znaczącego – wszystkie te spory toczymy albo o sprawy, w których w sposób oczywisty nie mamy racji i nikogo nie przekonamy (łamanie zasad praworządności czy kwestia uchodźców), albo o sprawy wyłącznie symboliczne (tzn. o historię, która przecież uczy, że jeszcze żadnego sporu o historię nie udało się rozwiązać na drodze frontalnego starcia), albo w ogóle bezinteresownie, jak z Francuzami o jedzenie widelcem…
(Przy okazji: nigdy dość przypominania, że kiedy Macierewicz zrywał kontrakt na Caracale, obiecał załatwić sprawę nowych helikopterów do końca 2016 – tymczasem jest już wiosna 2018, a my nadal nie mamy nawet rozpisanego przetargu)
…a sukcesów, choćby symbolicznych, coś nie widać. Do tego jeszcze co i raz błyszczymy takimi faux pas jak Duda odmawiający rozmowy z sekretarzem stanu USA, albo kuriozalnymi akcjami PR-owymi typu #respectUs czy brednie ambasad o polskich korzeniach Batmana. Komentowanie tego typu zagrywek kwalifikuje się już jako kopanie nawet nie leżącego, tylko paralityka. Za poprzednich rządów PiS-u w polityce zagranicznej też działo się bardzo źle – ale mimo wszystko źle w szeroko pojętych granicach rozsądku, natomiast obecnie widzimy już czystą groteskę.
Niestety, mimo kolejnych dzwonków alarmowych, widoków na zmianę kursu nie ma. Przyjmowanie krytyki, przyznawanie się (choćby przed samym sobą) do błędów i uczenie się na nich, to wszystko zdolności u kaczystów niespotykane – można więc oczekiwać wielu kolejnych kompromitacji, zanim tam komukolwiek zaświta, że może coś jest jednak nie w porządku. A tymczasem alleluja i do przodu, choćby i głową w ścianę.
Szkoda tylko, że to nasza wspólna głowa. Gdyby nie to, obserwowanie tego cyrku dostarczałoby mi niemałej uciechy – a tak dostarcza jej tylko Putinowi.
I w tym momencie wypada zauważyć, że przy całej konfliktowości obecnego rządu, akurat z Rosją nie mieliśmy jak dotąd ani jednego poważniejszego zwarcia, a pisowska propaganda, tyle wysiłku wkładająca w zohydzanie nam Zachodu, Rosji praktycznie nie tyka. Z czego można wnioskować, że w tym szaleństwie jednak jest metoda – ale nie byłby to wniosek optymistyczny.
Rozpaczliwie szukam jakiegoś pozytywnego kontrapunktu na zakończenie tej smutnej notki, ale znaleźć nie potrafię. Niestety, są w życiu sytuacje, kiedy po prostu się nie da. Siedzimy w Tupolewie, słychać „pull up”, choć zagłuszane krzykami „dawaj, zmieścisz się”, a za oknami gęsta mgła – jakże tu być optymistą?
Komentarze
No to może tutaj znajdę odpowiedź na pytanie, które zadaję sobie od przedwczoraj:
Reakcja USA, z czym się oczywiście zgadzasz, jest już naprawdę co najmniej poważnego kalibru. I teraz pytanie: jak uzasadnia ją merytorycznie ktoś taki, jak Ty, kto w koniunkcji a) nie dopuszcza do świadomości / nie zna / nie bierze pod uwagę w tej sprawie ustawy 447, b) wszystkie teorie spiskowe – w szczególności te o żydowskiej dominacji – wyrzuca ciupasem do kosza, c) traktuje sojusz polsko – amerykański jak nie-wasalny [boć przecież ze „wstawania z kolan” śmiać się należy do rozpuku]? Pytanie jak najzupełniej poważne – tym bardziej, że z „oświeconego” punktu widzenia nie dotyczy ona Amerykanów nic a nic…
A czy ja kiedykolwiek twierdziłem, że nasze stosunki z USA nie są wasalne? Wręcz przeciwnie – od zawsze śmieję się z tych urojeń, że jesteśmy ich strategicznym partnerem, bo ich prezydent nam posłodził podczas wizyty (tak jakby nie słodził wszystkim innym odwiedzanym krajom). Autentycznym partnerem USA jest natomiast Izrael i w tym kontekście trudno się dziwić takiej a nie innej reakcji – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Trump to najbardziej proizraelski prezydent USA w historii, a jego zięć i zarazem najbliższy doradca jest Żydem. A interesy swoją drogą – za cofnięcie tej decyzji możemy przecież zapłacić chociażby wyższą ceną za Patrioty…
No więc dobrze, zgadzamy się co do tego, że „z bardzo grubsza” USA jest żydowską przybudówką. Ale to dalej nie tłumaczy całej sprawy z takim kalibrem oburzenia – NAWET Izraela! – o ile odżegnujemy się od tez o istniejącym „Holocaust industry” i jego konsekwencjach.
Mało tego, przecież z logicznego punktu widzenia tego nie da się NAWET wyjaśnić przy umiarkowanej wierze w „teorie spiskowe”, bo przecież ta ustawa nijak nie narusza nawet, wskazywanej gdzieniegdzie, chęci do monopolizowania przez Żydów głównego miejsca wśród ofiar IIWŚ. No więc?…
Tak offtopicznie: podoba mi się typografia u Ciebie, ale wzbogaciłbym to jeszcze o (tak, obsługuje język ojczysty).
A mnie zastanawia kompletny brak wyobrazni (stały i niezmienny),przygłupów etosowych,którzy od niepamiętnych lat,nawet przez moment nie spróbowali wypracować chociaż jednej alternatywy,poza usiłowaniem włażenia w „oczko”
umiłowanym „panom i władcom” zza oceanu.O ile dziesiąt lat temu istniała w USA jakaś równowaga pomiędzy ośrodkami władzy tamtejszych „rowerów”,a koszernymi,to obecnie naród wybrany pozwala im istnieć wyłącznie z przyzwyczajenia. Czyli postawiliśmy na kiepskiego konia, choć już tuskowi wyczuli pismo nosem i zaczęli obiecywać dokładnie wszystko panom z Haify,żeby tylko utrzymać się przy władzy.Zwłaszcza gdy wysadzenie II Wież pokazało kto tam naprawdę rządzi.Ostatnie lata rządów PO zrobiły z nas nie tylko ratlerki,ale podnóżki USraela.Przez moment wydawało się poniektórym iż próby zachowania twarzy i nie zapłacenia haraczu firmie Holocaust& Co mają jakieś marne bo marne,szanse powodzenia,ale po za twarzą trzeba mieć jeszcze mózg,a nie przedłużony rdzeń kręgowy.Niestety, lecz do etosowych spasowało stare powiedzenie,że kurwa kurwie łba nie urwie (kto zna cdn niech sobie dopisze).Na marginesie,wracając do meritum chciałbym zapytać się wieszczuf z Onetu czy Newsweeka czy wygrana tak przez nich uwielbianej Hillary cośkolwiek by zmieniła.Przecież obojętnie kto będzie rządził tym nieszczęsnym krajem, zdaje sobie sprawę z tego iż ostatnią rzeczą jaka nas ratuje (na jakiś czas)pozostaje fakt,że Polacy jedzą wieprzowinę.
@torero
Nie zgodziłem się na to, co mi imputujesz, więc proszę bez sztuczek erystycznych. A zdziwienia reakcją nie rozumiem – gdyby np. Ukraińcy przyjęli ustawę pozwalającą karać za wspominanie o ich współpracy z Hitlerem albo rzezi wołyńskiej, czy nie wywołałoby to w Polsce podobnej wściekłości?
@lRem
Chyba coś Ci zjadło kawałek komentarza.
@Tonette
Cóż mogę powiedzieć – ogarnij się interpunkcyjnie i merytorycznie, naprawdę.
Wykłócasz się o pietruszkę, bo primo „z bardzo grubsza” po coś w cudzychlapki ująłem, secundo to, czy Amerykanie grają pod Izrael z wasalstwa, czy z przyjaźni, nie ma akurat tutaj konkretnie znaczenia. Ważne, że grają pod Izrael, no chyba że z tym też się nagle przestaniesz zgadzać.
Co do siły reakcji – nie, nie byłaby taka sama. Prawdopodobnie żaden nasz sojusznik – jeśli wierzyć nieoficjalnej narracji w aktualnej sprawie – nie uznałby, niechby i nieformalnie, ukraińskich przywódców za persony non grata; wystarczy zresztą popatrzeć na aktualną siłę reakcji wobec aktualnego rzeźbienia ichniejszej „prawdy historycznej”.
Nie mówiąc o tym, że erystykę stosujesz sam. W podanym przykładzie Ukraińcy BYLI sprawcami rzezi wołyńskiej. A zwrot „polskie obozy koncentracyjne” – bez glos, wyjaśnień, omówień, a tylko o tym mówi ustawa – jest kłamliwy i całkowicie przeinacza rzeczywistość.
Prawdopodobnie. Ale nie wynikałoby to z siły reakcji, tylko siły tych sojuszów i lobbingu. A że w obu kwestiach Izraelowi do pięt nie dorastamy, to chyba nie podlega dyskusji.
Tylko że ustawa nie mówi o tym zwrocie – zamiast tego pojawia się w niej "odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne" – co jest pojęciem dużo, dużo szerszym, obejmującym także czyny, których Polacy bezdyskusyjnie się dopuszczali.
Zjadło link to Hyphenatora. Możesz zobaczyć przykład na mojej stronie (ale nie blogu, bo byłem zbyt leniwy).
> > „zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką”
> „co jest pojęciem dużo, dużo szerszym, obejmującym także czyny, których Polacy bezdyskusyjnie się dopuszczali”
Czy tylko ja takie zestawienie znajduję nonsensownym?
@lRem
Spróbowałem i jakoś mnie nie przekonało – chyba za bardzo się przyzwyczaiłem do braku przenoszenia wyrazów. Ale dzięki za sugestię, pomyślę nad tym jeszcze.
@torero
Zauważyłeś słowa "współodpowiedzialność" i "lub inne zbrodnie"?
Dyskusja w komentarzach jest prowadzona w modnym ostatnio stylu „znamy swoje pozycje, jesteśmy okopani, a teraz chcę zrozumieć dlaczego myślę inaczej”, ale nijak ma się do sedna wpisu.
Bo po co dociekać co mają na myśli USA i jaka jest rola Izraela w ich polityce. Oczywiste, że robią to w swoim interesie. Zaskakujących wniosków raczej nie będzie. Tak samo, że Polska nie gra w polityce pierwszych skrzypiec.
Mówimy za to o naszych włodarzach, którzy (znów modny styl) „mieli dobre intencje”. Na dobrych intencjach się skończyło, tego co rzekomo chcieli – nie osiągnęli. Znów zamiast tego tracimy czas na wymyślenie dobrego wytłumaczenia (teraz już chyba tylko na użytek lokalny) do efektu wczesniejszych działań. A prowadzenie skutecznej polityki zagranicznej to chyba kolejność odwrotna.
No i rzekomo (nagle?) czekamy na wyniki prac trybunału, a „procedura ta zajmuje miesiąc” jak słyszałem polityka partii rządzącej w radiu. Średnio rozgarnięta politycznie opinia publiczna by znów uwierzyła i w słowa PAD, który był „za” (podpisując) i „przeciw” (kierując do trybunału). Tylko w USA się nie poznali na tym triku, nie uwierzyli i wszystko popsuli. Bo wizyta Rexa Tillersona w styczniu na pasku TVP podsumowana była zdaniem „USA popiera Polskę”. A w lutym okazało się, że to jednak do końca nie o to chodziło.
W międzyczasie odsłonięto pewnie z trzy tablice, jeden pomnik i zmieniono dwie ulicę. Na inne rzeczy czasu brak. Wstajemy z kolan w swoich oczach i wyobrażeniach.
No chyba, że to przemyślane działania pod wspomnianą „ustawę 447”. Szytę sprawnie, niewidzialną złotą nicią przez maestrów polityki. Aby zakrzyknąć szach mat… a to przepraszam. ;-)
I właśnie taka ściema, czy po prostu amatorszczyzna, może się podobać, nawet gdy ktoś ma konserwatywne poglądy?
@Cichy.Odkąd to zostałeś na starość vice Miodkiem?Zaś co do meritum,kiepsko interpretujesz Neewsweeka,a zwłaszcza Kacewicza.