Wybory z 2015, poza wszystkimi innymi smutnymi następstwami, miały i taki efekt, że pozbawiły mnie jednego z pobocznych złudzeń – tego mianowicie, że szwajcarski zwyczaj częstego organizowania referendów z wieloma pytaniami nadawałby się do wprowadzenia w Polsce. Złudzenia tego pozbawił mnie najpierw Komorowski, który w ramach genialnej zagrywki PR-owej postanowił znienacka zrobić referendum z trzema głupimi i kompletnie nieprzemyślanymi pytaniami, a potem Duda, który radośnie go przelicytował, proponując pytania jeszcze głupsze.
Złudzenia nie umierają jednak bez walki – jakiś promyk nadziei ciągle się we mnie tlił, że może jednak by się dało, może tamta żenada to był tylko efekt wyskoczenia z pomysłem na ostatnią chwilę kampanii wyborczej, a gdyby zabrać się do sprawy na spokojnie, to inaczej by to wyglądało. Dlatego też, mimo całej niechęci, jaką żywię wobec Dudy, mimo oczywistej absurdalności inicjowania dyskusji o konstytucji przez osobnika skompromitowanego jej łamaniem, po cichutku jednak liczyłem, że stanie się cud i coś dobrego z tego wyniknie. Skoro przecież tak się w ten pomysł zaangażował, nawet wbrew swojej partii, skoro ponoć odbył ileś tam spotkań w tej sprawie, skoro specjalny zespół powołał do ułożenia pytań, to chyba można oczekiwać czegoś lepszego niż tamte pytania wymyślone na chybcika podczas kampanii?
Wczoraj w końcu te pytania poznaliśmy – no i cóż, skomentujmy je tu po kolei.
1. Czy jest pan/pani za uchwaleniem nowej konstytucji RP, bądź zmian w obowiązującej konstytucji?
Pierwsze pytanie i od razu facepalm. Kurde, Adrian, skup się: skoro poniżej zadajesz czternaście pytań o zmiany w konstytucji, to po kiego grzyba jeszcze ogólnie pytasz, czy ludzie chcą zmian? Jeśli chcą, to może będzie to widać po odpowiedziach na pozostałe pytania, hm?
A poza tym: uchwalenie nowej konstytucji, a zmiany w obecnej, to dwie zupełnie różne rzeczy, więc powinny to być dwa oddzielne pytania, jeśli już.
2. Czy jest pan/pani za wprowadzeniem do konstytucji obowiązku przeprowadzenia referendum zatwierdzającego zmiany konstytucji?
Przez 21 lat od wejścia konstytucji w życie, została ona zmieniona dwukrotnie: w 2006 usunięto zakaz ekstradycji polskiego obywatela, a w 2009 dodano zakaz kandydowania w wyborach dla osób skazanych prawomocnym wyrokiem. W obu przypadkach spodziewałbym się w ewentualnym referendum frekwencji w porywach do 20%, co pozbawia ten pomysł sensu. Poza tym odrzuconych projektów zmiany konstytucji było w tym czasie kilkanaście – gdyby nad każdym głosować w referendum, chodzilibyśmy do urn praktycznie co roku, zwykle w technicznych sprawach zupełnie nieinteresujących dla przeciętnego obywatela, rokujących frekwencję raczej jednocyfrową. Jestem na nie.
3. Czy jest pan/pani za wprowadzeniem do konstytucji obowiązku przeprowadzenie referendum w sprawach istotnych dla państwa i narodu, jeśli z takim żądaniem wystąpi co najmniej milion obywateli?
Co to jest „sprawa istotna dla państwa i narodu”? Czy byłaby nią automatycznie każda sprawa, w której udałoby się zebrać milion podpisów, czy może obowiązywałyby tu jeszcze jakieś dodatkowe kryteria typu zgoda parlamentu? W tym drugim przypadku oczywiście byłaby to strata czasu – wiemy z doświadczenia, ile dla posłów znaczą obywatelskie inicjatywy. W pierwszym natomiast – cóż, nie mam zdecydowanego poglądu. Z jednej strony mogłoby to być czasem użyteczne narzędzie (np. referendum w sprawie aborcji by się przydało), z drugiej strony nietrudno sobie wyobrazić milion podpisów pod projektem typu wyrzucenie z kraju wszystkich muzułmanów…
4. Czy jest pan/pani za odwołaniem się w preambule konstytucji do ponad 1000-letniego chrześcijańskiego dziedzictwa Polski i Europy, jako ważnego źródła naszej tradycji, kultury i tożsamości narodowej?
Wracamy do facepalmów. Ustalanie treści preambuły w referendum to innowacja na skalę światową – brawo Adrian!
5. Czy jest pan/pani za konstytucyjnym zagwarantowaniem szczególnego wsparcia dla rodziny, polegającego na wprowadzeniu zasady nienaruszalności praw nabytych, takich jak świadczenia 500 plus.
A tu z kolei mamy mylenie pojęć. Ochrona praw nabytych obowiązuje od zawsze i nie trzeba tu żadnych dodatkowych zapisów. Nie oznacza ona jednak, co można błędnie wywnioskować z pytania, niemożliwości ustawowego zniesienia jakichś świadczeń, a tylko tyle, że państwo nie może od nikogo żądać zwrotu pieniędzy uzyskanych w ramach tych świadczeń (o ile oczywiście nie zostały uzyskane w wyniku oszustwa) ani cofnąć praw dzięki nim uzyskanych (np. jeśli ktoś zapracował na ustawową emeryturę, to jest ona prawem nabytym, którego państwo nie może mu już odebrać – aczkolwiek ustawa „dezubekizacyjna” właśnie to robi, co zapewne skończy się serią porażek Polski przed trybunałem w Strasburgu).
Pytanie jednak sugeruje co innego: zakaz znoszenia raz wprowadzonych świadczeń, co byłoby oczywistym idiotyzmem, prowadzącym do stałego ich narastania, prędzej czy później ponad granice wytrzymałości budżetu, bez możliwości korekty.
6. Czy jest pan/pani za zagwarantowaniem w konstytucji RP szczególnej ochrony prawa do emerytury dla kobiet od 63 r.ż. i dla mężczyzn od 65 r.ż.
Od lat wiadomo każdemu, kto ma pojęcie o demografii i ekonomii, że tak niski wiek emerytalny jest nie do utrzymania. Zabetonowanie go na poziomie konstytucji oznaczałoby w perspektywie paru dekad prostą drogę do bankructwa państwa.
7. Czy jest pan/pani za konstytucyjnym zagwarantowaniem członkostwa RP w Unii Europejskiej?
Adrian, który kilka tygodni temu porównywał UE do zaborców, nagle chce nam zagwarantować, że w niej pozostajemy. Paradne. Jakkolwiek jednak może to być zaskakujące, jestem na nie. Na dzień dzisiejszy wyjście Polski z UE byłoby oczywiście katastrofą – ale czy mamy gwarancję, że tak już będzie na wieki wieków? Każda, nawet najfajniejsza organizacja może kiedyś ulec degeneracji i zmienić się w swoje przeciwieństwo – poza tym co, jeśli nas z niej po prostu wyrzucą? Będziemy zmieniać konstytucję, czy błagać o natychmiastowe przyjęcie z powrotem, żeby jej nie łamać?
8. Czy jest pan/pani za zapisaniem w konstytucji RP gwarancji suwerenności Polski w UE oraz wyższości konstytucji nad prawem międzynarodowym i europejskim.
Prawo międzynarodowe z zasady musi stać ponad krajowym, innej możliwości nie ma – inaczej każde państwo mogłoby bezkarnie wykręcić się z dowolnej umowy międzynarodowej, po prostu przyjmując u siebie prawo, które będzie z nią sprzeczne. Taki zapis nie miałby więc żadnego realnego znaczenia: w razie konfliktu między konstytucją a prawem unijnym tak czy siak mielibyśmy do wyboru albo zmienić konstytucję, albo doprowadzić do zmiany tego prawa, albo wyjść z UE – czyli dokładnie te same opcje, które mamy obecnie.
9. Czy jest pan/pani za konstytucyjnym zagwarantowaniem członkostwa Polski w NATO?
Patrz punkt 7. Konstytucja to nie miejsce na regulowanie, z kim mamy być w sojuszu.
10. Czy jest pan/pani za zagwarantowaniem w konstytucji RP szczególnej ochrony polskiego rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego Polski?
11. Czy jest pan/pani za wzmocnieniem w konstytucji pozycji rodziny, z uwzględnieniem ochrony obok macierzyństwa, także ojcostwa?
12. Czy jest pan/pani za konstytucyjną ochroną pracy jako fundamentu gospodarki rynkowej?
13. Czy jest pan/pani za wzmocnieniem kompetencji wybieranego przez naród prezydenta w sferze polityki zagranicznej i zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi RP?
14. Czy jest pan/pani za przyznaniem w konstytucji RP gwarancji szczególnej opieki zdrowotnej kobietom ciężarnym, dzieciom, osobom niepełnosprawnym i w podeszłym wieku?
Wszystkie te pytania są zbyt ogólnikowe, żeby dało się na nie odpowiedzieć. Co to jest „szczególna ochrona”, co to jest „wzmocnienie pozycji”? Nie mam pojęcia. Dodatkowo w ostatnim pytaniu Adrian wzruszył mnie do łez wzmianką o niepełnosprawnych – tych samych niepełnosprawnych, których przez kilka tygodni sejmowego protestu miał zbyt głęboko w dudzie, żeby kiwnąć palcem w ich sprawie.
15. Czy jest pan/pani za zagwarantowaniem w konstytucji RP podziału jednostek samorządu terytorialnego na gminy, powiaty i województwa?
Nie widzę powodu, by wprowadzać tego typu regulacje do konstytucji. To, ile ma być poziomów administracji samorządowej i jak się mają nazywać, jest kwestią techniczną, nie jakimś fundamentem ustrojowym.
Podsumowując: niestety, ale moje złudzenia umarły na dobre. Miesiące działań, w środku kadencji, z dala od wyborów, spotkania, zespół – i co? I jajco.
Jest nawet gorzej niż w 2015 – większość pytań w ogóle nie ma sensu, czy to ze względu na całkowitą ogólnikowość, czy to z powodu prawnej niemożliwości przeprowadzenia proponowanych zmian. Te, które elementarny sens mają (tzn. da się na nie odpowiedzieć i je zrealizować), w większości albo zawierają horrendalnie głupie pomysły, których realizacja groziłaby całkowitą katastrofą, albo dotyczą kwestii, których nie reguluje się aż na poziomie konstytucji, przynajmniej nie w normalnych państwach. Jedyne pytania, które w ogóle nadają się do umieszczenia na karcie do głosowania, to drugie i trzecie – tylko one zawierają propozycje konkretne, możliwe do wprowadzenia i wystarczająco kluczowe, żeby nadawać im konstytucyjny status, tylko nad nimi można rzeczywiście dyskutować. Cała reszta nadaje się wyłącznie do śmietnika.
Cóż dodać – widzimy tu jak na dłoni, czemu w Polsce nie będzie Szwajcarii. Żeby organizować szwajcarskie referenda, musielibyśmy po prostu mieć szwajcarskich polityków – nasi bowiem posiadają kwalifikacje intelektualne co najwyżej na kukułkę w szwajcarskim zegarze…
Komentarze
Mam wrażenie, że nie doceniasz majstersztyku, jakim jest ta propozycja. Wielowymiarowo.
Przede wszystkim, należy pamiętać, że jest to element kampanii wyborczej i tworzenia wizerunku. Prezydent zapowiedział, że przedstawi projekt referendum i… przedstawił. Zobacz, jaki skuteczny!
Nietrudno nie zauważyć kiełbasy wyborczej dla kilku grup społecznych. Niektórym może się wydaje, że jak dostaną 500+, to zawsze kupią tyle samo. Ekonomii w szkołach nie uczą przecież, dewaluacja czy inflacja to skomplikowane pojęcia. Nawet, gdyby świadczenie było zapisane w konstytucji to przecież może okazać się za jakiś czas, że wystarcza ono na rolkę papieru toaletowego. Niemniej, jest zapisane w konstytucji!
Ogólnikowość i swoboda interpretacji pytań również działa na jego korzyść. Nawet gdyby nie udało się przeforsować zmian, to zawsze można powoływać się na wyniki referendum i wdrażać je w innych miejscach. I z drugiej strony, nawet, jeśli coś zostanie zapisane, to diabeł tkwi w szczegółach, czyli interpretacji i wykonaniu. Zupełnie jak z Biblią…
Deser: zakładając, że referendum okaże się ważne i wiążące, a odpowiedź na pierwsze pytanie będzie „nie”, co stanie się z pozostałymi pytaniami? Kolejny poziom swobody interpretacji? Oczywiście działa także w drugą stronę, co, jeśli okaże się, że ludzie chcą wprowadzenia zmian/nowej konstytucji, ale nie chcą żadnej z proponowanych zmian? To oczywiście warunki skrajne i mało prawdopodobne, ale jako konstrukt myślowy – zabawne.
Pierwszy raz czytam te pytanie i już wiem, że na to referendum to ja raczej nie pójdę.
@rozie
Ale to nawet w kategoriach PR-owych jest strasznie słabe. Kiełbasa pojawia się dopiero w piątym i szóstym pytaniu, a potem od dziesiątego wzwyż i nie ma jej w ostatnim pytaniu – całkowicie wbrew prawidłom marketingu, ponieważ największe skupienie uwagi jest na początku i na końcu, a najmniejsze w okolicach dwóch trzecich tekstu. Tymczasem na początku mamy pytanie o nic, o na końcu o techniczną kwestię, która nikogo poza samorządowcami osobiście nie dotyczy.
Dodatkowo sytuację pogarsza mnogość pytań, chaotyczne skakanie między tematami (tu preambuła, tam 500+, tu rolnictwo, tam kompetencje prezydenta) i masa niejasnych sformułowań – całość robi się przez to niejasna i dezorientująca dla ciemnego ludka, który przecież jest targetem Dudy.
No a wynik referendum mógłby być argumentem za czymkolwiek tylko wtedy, gdyby uzyskało ono znaczącą frekwencję, przynajmniej 30-40%, a na to widoków nie ma żadnych. Co Duda chce w ten sposób ugrać, pojęcia nie mam – jakąkolwiek miarę do tego przykładać, jest to samobój całkowity.
Alternatywne wyjaśnienie: może chodzi o to, żeby pokazać jakim się jest silnym i niezależnym prezydentem, co nie boi się troszczyć o naród nawet wbrew partii, ale bez narażania się na zbyt mocny gniew prezesa.
Szeroki zakres i mnogość pytań mogą też uchodzić za przejaw wszechstronnej troski, wiedzy i zainteresowań. ;)
A już na pewno jest szansa, że odbijają się szerszym echem, sprowokują więcej dyskusji, niż jedno czy dwa pytania. To jest viral. Nieważne jak, byle mówili. Bo jak o czymś mówią, to ranga rośnie i ważnym się to staje.