Sukces wczorajszego marszu cieszy mnie z jeszcze jednego powodu: może dzięki temu uda się stworzyć nową świecką tradycję kontrującą marsze faszystów jedenastego listopada, jak również odświeżyć pamięć o jednym z największych sukcesów w naszej historii, jakim niewątpliwie było obalenie komuny. Niezmiennie uważam za skandal, że ten dzień nie jest świętem państwowym i niezmiennie żyję nadzieją (z roku na rok coraz słabszą, ale jednak), że w końcu ktoś coś z tym zrobi. Przez lata starannie o tym dniu zapominaliśmy (co znamienne, szczególnie pod obecnym rządem), a teraz wreszcie pojawia się szansa, że trend się odwróci i w końcu docenimy to narodowe osiągnięcie tak, jak na to zasługuje. Czego Wam i sobie życzę.