Kiedyś Rafał A. Ziemkiewicz zaliczał się do moich ulubionych publicystów – co było o tyle ciekawe, że z przynajmniej połową jego poglądów absolutnie i fundamentalnie się nie zgadzałem. Nie mogłem mu jednak odmówić świetnego (i wyjątkowo ostrego) pióra, świetnej konstrukcji tekstów, bardzo celnej argumentacji, konsekwentnie przełamującej wszelkie stereotypy i utarte sądy, wreszcie wyjątkowej zręczności w przekonywaniu do swoich twierdzeń. Wszystkich tych cech mógł mu zazdrościć niemal każdy felietonista w kraju. Niestety, nie bez powodu wszystko to piszę w czasie przeszłym. Oto bowiem gdzieś tak pomiędzy rokiem 2004 i 2005 coś się w tej maszynie do produkcji felietonów zaczęło zacinać.
Pierwszym sygnałem spadku formy był porażająco durny tekst o problemach psychicznych dotykających polskich żołnierzy wracających z Iraku. Ziemkiewicz problemy te podsumował stwierdzeniem, że widocznie nasz bohaterski naród strasznie nisko upadł, skoro nasi żołnierze wpadają w depresję tylko dlatego, że ktoś do nich strzela, a tak w ogóle to w Bagdadzie jest bezpieczniej niż w typowym europejskim mieście, więc żołnierz powinien stamtąd wracać jak z wakacji. Trudno mi było uwierzyć, że ten stek bredni jest dziełem autora znanego z profesjonalizmu i bezlitosnego piętnowania ignorancji wśród kolegów po fachu – tym niemniej podpis nie pozostawiał wątpliwości. No ale pojedyncza wpadka może się zdarzyć każdemu.
Niestety, wkrótce wpadek zaczęło przybywać – tym szybciej, im bliżej do pamiętnych potrójnych wyborów w 2005. A gdy już te wybory się odbyły, Ziemkiewicz raźno wkroczył na równię pochyłą. Z felietonisty radykalnie antyrządowego, który Millerowi i Belce nigdy nie omieszkał wetknąć szpilki w każde czułe miejsce, z czasem się zmienił w felietonistę nader wyrozumiałego, który „nie ma powodu nie wierzyć Jarosławowi Kaczyńskiemu”, i któremu nagle dziwnie przestało przeszkadzać, że władza obsadza wszystkie możliwe posady swoimi ludźmi – co zapewne nie było bez związku z faktem, że sam dostał od tej władzy lukratywną posadkę w TVP. Co prawda potem ją stracił, ale samokrytyka, jaką wówczas złożył, niemalże dziękując za zwolnienie, wbiła mnie bardzo głęboko w fotel…
O „Michnikowszczyźnie” może nie powinienem się wypowiadać, bo jej nie czytałem – ale nawet kartkując ją w księgarni nie dało się nie zauważyć, że stężenie obelg i epitetów przekracza tam wszelkie cywilizowane normy, a poziom zarzutów pod adresem Michnika (odpowiedzialnego chyba za wszystkie możliwe problemy Polski i okolic) jest stosowny do języka, w jakim zostały one sformułowane. Do tego dodajmy żenujące teorie spiskowe, jakimi Ziemkiewicz próbował (chyba) promować swoje dzieło – a to w Merlinie rzekomo książka zniknęła z oferty tuż przed świętami (w rzeczywistości Ziemkiewicz po prostu nie umiał używać wyszukiwarki, ale nie potrafił się do tego przyznać), a to w Empiku zasłonili mu książkę tekturowym Puchatkiem…
Tak więc z czasem przestałem czytać Ziemkiewicza, zaglądając do jego felietonów tylko okazyjnie, jak mi się akurat jakiś rzucił w oczy. No i ostatnio rzuciły mi się w oczy aż dwa, które mogę już chyba z czystym sumieniem uznać za ostatnie gwoździe do trumny wybitnego niegdyś publicysty.
Pierwszy z nich, zamieszczony w zeszłotygodniowej „Gazecie Polskiej”, przeczytałem stojąc w sklepowej kolejce, a w sieci go nie znalazłem, więc nie wkleję tu jego treści, ale z grubsza chodziło o to, że jakaś pani w jakimś offtopicznym wywiadzie w ramach dygresji wypowiedziała kąśliwą uwagę pod adresem Wildsteina – na co Ziemkiewicz zareagował świętym oburzeniem, przywołaniem szlachetnego życiorysu Wildsteina i dość dziwnie brzmiącym stwierdzeniem, że „Wildstein to nie jest marka dropsów, tylko nazwisko człowieka godnego szacunku” (cytat oczywiście z pamięci), więc jakże to tak wycierać nim sobie gębę. Mniejsza już o nonsens powoływania się na życiorys (który przecież nie zwalnia od krytyki), ale używanie takiego argumentu przez człowieka, który od lat z upodobaniem miesza z błotem Wałęsę czy Michnika, to wypisz wymaluj moralność Kalego – a dokładanie jeszcze tekstu o szacunku dla nazwiska, przez człowieka, który dał swojej książce tytuł „Michnikowszczyzna” i z upodobaniem używa tego słowa w charakterze obelgi, to już moralność Kalego do kwadratu.
Drugi ze wspomnianych tekstów rzucił mi się w oczy tutaj. Już sam tytuł („najgorszy rząd dwudziestolecia”) trochę mnie zaskoczył, bo myślałem, że po rządach Millera już nikogo Ziemkiewicz bardziej nie zmiesza z błotem. Ale naprawdę mnie zaskoczyła dopiero treść. Oto autor znany z radykalnie liberalnych poglądów na gospodarkę, od wielu lat tępiący wszelkie przejawy socjalizmu, atakuje Tuska za… brak pomocy publicznej dla stoczni.
Czas umierać, pomyślałem sobie, ale to dopiero początek – już w następnej linijce Ziemkiewicz pisze, że „przegrywamy banki, podporządkowywane eurodyrektywą zachodnim centralom”. Mniejsza już o typowo socjalistyczną retorykę, ale co tu mają do rzeczy jakieś „eurodyrektywy”? Zawsze mi się wydawało, że banki – jak wszelkie prywatne firmy – są podporządkowane swoim właścicielom z definicji, a tu się okazuje, że potrzeba do tego jakiejś dyrektywy unijnej. Której Ziemkiewicz powinien zresztą przyklasnąć, przecież własność prywatna zawsze była dla niego święta. Widocznie już nie jest. Nie koniec na tym – dalej mamy jeszcze krytykę za „niepojęty upór, z jakim PO forsuje wbrew wszystkiemu prywatyzację szpitali” i zlikwidowanie poboru do wojska. No dobrze, ostatnio rzadko czytałem teksty Ziemkiewicza, ale jego odwrót od liberalizmu to bym chyba jednak zauważył. A tymczasem najwyraźniej mi to umknęło.
Natomiast odwrót od rzetelnej argumentacji widzę niestety od dawna, a ten tekst można uznać za jego przypieczętowanie. Mamy tu i demagogię na poziomie „Faktu” (rząd naturalnie odpowiada za zamordowanie Olewnika, za wypuszczenie jakiegoś bandziora przez sąd i za każdą możliwą wpadkę wymiaru sprawiedliwości), i manipulacje liczbami (wykorzystanie funduszy unijnych w rzeczywistości wygląda trochę inaczej, niż twierdziła Gęsicka, za którą Ziemkiewicz bezmyślnie powtarza), i popisy ignorancji (gdyby Ziemkiewicz wiedział, że od podjęcia decyzji o budowie autostrady do rozpoczęcia tej budowy mija średnio dwa-trzy lata, może nie zrobiłby z siebie idioty, atakując obecny rząd za nieudolność poprzedniego), i odwracanie kota ogonem (niezdolność PiS-u do wynegocjowania zniesienia rosyjskiego embarga na mięso okazuje się sukcesem, a zniesienie go po zmianie władzy – błędem i porażką), i zarzuty na poziomie telewidza, który o pracy np. Schetyny wie tyle, ile w telewizji widział – a że widział niewiele, to uważa, że Schetyna nic nie robi poza otwieraniem „Orlików”.
Ale mniejsza już o ten nieszczęsny tekst, bo tak naprawdę był on tylko pretekstem do napisania niniejszego wpisu – kwestię upadku Ziemkiewicza chciałem poruszyć od dawna, tylko jakoś czasu i bodźca brakowało. Ktoś może powiedzieć, że czepiam się go z powodu zmiany poglądów – i może nie będzie to całkiem bezpodstawne, ale jego poglądy zawsze były mi dalekie od moich, a o UPR mam opinię nie lepszą niż o PiS. Rzecz w tym, że kiedyś nawet jak Ziemkiewicz pisał coś, z czym się nie zgadzałem totalnie, to jednak byłem pod wrażeniem, widząc jak mądrze i precyzyjnie argumentuje swoje poglądy – a obecnie jestem co najwyżej pod wrażeniem, że ktoś mu za to jeszcze płaci. Wypada tylko mieć nadzieję, że w końcu płacić przestaną i Ziemkiewicz zajmie się czymś pożyteczniejszym niż pisanina na poziomie przeciętnego blogera, albo wyciągnie wnioski i wróci do dawnej formy. Czego mu szczerze i bez ironii życzę, nawet jeśli ta forma miałaby dalej służyć promocji PiS-u.
Komentarze
Tytuły gazet piszemy z wielkich liter [każdy człon]. A „Michnikowszczyznę” najpierw przeczytaj, a potem krytykuj.
Poprawione. A „Michnikowszczyzny” czytać jakoś nie mam ochoty.
Rzuciłem tylko okiem na wpis Ziemkiewicza, który ci się tak nie podoba i akurat przeczytałem o tej prywatyzacji szpitali. Co by nie było niedomówień zacytuje fragment: „Niepojęty jest zwłaszcza upór, z jakim PO forsuje wbrew wszystkiemu prywatyzację szpitali, choć jest oczywiste, że bez równoległej demonopolizacji ubezpieczeń, o której rząd nawet nie wspomina (choć likwidacja NFZ należała do sztandarowych obietnic wyborczych PO) nie tylko niczego to nie poprawi, ale doprowadzi wprost do patologii, szczerze opisanych przez b. posłankę Sawicką.”
Trochę więc przeinaczyłeś. Ziemkiewicz nie tyle jest przeciw prywatyzacji szpitali, ale krytykuje rząd Tuska, za brak jakich kolwiek rozwiązań głównego problemu służby zdrowia – finansowania z kasy NFZ.
Przeczytałem wpis Ziemkiewicza dokładniej, od początku do końca i prawdę powiedziawszy widzę, że przeinnaczyłeś lub źle zinterpretowałeś jego słowa. Fakt, że po raz kolejny obrał sobie rządy PiS-u jako punkt odniesienia do rządów PO, może tworzyć mylne wrażenie, że Ziemkiewicz zajmuje się tylko chwaleniem tego pierwszego. Natomiast ja odnosze wrażenie, że w ten sposób podkreśla jak bardzo nastawienie mediów wpływa na odbiór rządów przez społeczeństwo. Na ten przykład fragment o tym co by było, jeśli to politycy PiS zaproponowali by w ramach oszczędności w policji – piesze patrole. W tym kontekście też bym interpretował napomknięcie o sprawie Olewnika. Nie powiedział, że „rząd naturalnie odpowiada za zamordowanie Olewnika” (to twoje słowa), ale wskazał, że cięcia budżetu policji wpływają na pogorszenie ich pracy. Zwróć uwagę na to zdanie u Ziemkiewicza: „Fatalne jak nigdy są nastroje w policji i w aparacie sprawiedliwości, gdzie brak pieniędzy dosłownie na wszystko”.
Po pierwsze, czas pomiedzy decyzja o budowie autostrady, a rozpoczeciem budowy mozna skrocic. Wystarczy chciec. PO widocznie nie chce. Bylem przekonany, ze Tusk jest przygotowany do rzadzenia. Ze PO dysponuje projektami ustaw, ktore uproszcza procedury budowania autostrad. Mylilem sie- mamy to co mamy w budowie autostrad. Czyli zenade, za ktora odpowiada PO i Tusk.
Po drugie, akurat w Michnikowszczyznie Ziemkiewicz przytoczyl duzo ciekawych faktow i wypowiedzi. Bylem zdziwiony „precyzja” tej ksiazki.
Po trzecie, prywatyzacja szpitali tak! Ale nie „bandycka”. Ktos wyliczyl, ze nie ma tylu rzeczoznawcow-specjalistow, ktorzy byliby w stanie w czasie przewidzianym przez projekt PO, wycenic szpitale… Czyli zeby zdazyc wycena bedzie przebiegac „po lebkach”. Dodatkowo kwestia oddluzenia szpitali- bardzo dyskusyjna i malo liberalna.
Po czwarte, Ring Ziemkiewicza byl co do zasady nudny. Tak jak pierwsze odcinki Wildstein Przedstawia. Srednio jeden na czterech gosci mowili ciekawie. Paliwoda zdecydowanie lepiej prowadzil program.
Po piate, Ziemkiewicz skonczyl sie na Kill’em All ;)
@dobeer
Nie mówię, że nie ma racji w żadnym punkcie. Co do bezsensu cięć w Policji (i tak klepiącej biedę) zgadzam się całkowicie, ale tekst o mordercy Olewnika to bez wątpienia przykład demagogii z „Faktu” rodem.
A co do postawy mediów, to i owszem – wszystkie są prorządowe, z wyjątkiem Rzepy, Dziennika, Naszego Dziennika, TVP, Polskiego Radia, Wprost, Gazety Polskiej, Radia Maryja i różnych pomniejszych, ale tak ogólnie to wszystkie;-).
@Lobo
Czasu między decyzją a budową nie da się za bardzo skrócić bez radykalnej zmiany procedur i ogólnie prawa, które np. pozwala właścicielom działek długo i namiętnie blokować rozpoczęcie budowy, jeśli ktoś chce walczyć do upadłego. A nawet gdyby PO zaraz po dojściu do władzy zabrała się za odpowiednie reformy, to i tak nie ma opcji, żeby po roku rządzenia miała choć kilometr autostrad więcej niż poprzednicy zakontraktowali.
Tytułem postscriptum do wpisu – kolejna kompromitacja Ziemkiewicza
Kompromitacją jest ten artykuł tego żenującego funkcjonariusza Węglarczyka. Mam nadzieję, że red. Ziemkiewicz pozwie tego durnia do sądu.
Ech…
No dobra, a gdzie ta kompromitacja Ziemkiewicza?
Pomylka, szybko sprostowana.
O co kaman?
IMHO cala sprawa Weglarczyka… przypomina troche klotnie 12-latkow w piastkownicy. Jeden i drugi.
Ziemkiewicz, imho powinien sucho napisac, w ktorym miejscu Wyborcza klamala i wyslac pisemko na Czerska o sprostowanie.
@Cichy: Wiesz, że ten wpis, to odpowiedź na wpis Ziemkiewicza, który był odpowiedzią na artykuł w Gazecie Wyborczej (uff… ale zakałapućkane). I pewnie czytałeś też wpis u Ziemkiewicza. Jeśli nie to sprawdź tu: http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/03/01/wyborcza-klamie-%E2%80%93-nic-nowego-ale-dlaczego-tak-glupio/
Moim zdaniem Ziemkiewicz spokojnie mógł by zakończyć ów wpis na pieciu akapitach, ale jak widać złapał nerwa i sobie pojechał za daleko.
No ale trzeba też dodać, że poniżej (i widać nawet n aobrazku u Węglarczyka) taki tekst „O Uhligu wspominam dlatego, że sprawa w najmniejszym stopniu mnie nie dotyczy − ani go mam zamiar bronić, ani oskarżać, ot, jeden z wielu nie znanych mi bliżej funkcjonariuszy Ministerstwa Prawdy.” Czyli pisze, że nie bardzo się orientuje w temacie i pewnie dla tego dziś znalazłem poniżej notki, dopisek Ziemkiewicza (wczoraj go tam nie było) „PS: Aj, chyba pomyliłem Uhligów. Ten, co pracuje w Wyborczej, to pono nie ten, co podpisał, tylko jego syn. Sorry za brak orientacji; sam w sobie stanowi on dowód, że nic mi do tego wszystkiego i Węglarczyk czepił się mnie jak pijany płota.”
W nienajładniejszy sposób, ale Ziemkiewicz przyznał się do błędu. Zastanawiam się teraz dla czego autorzy artykułu w Gazecie Wyborczej nie puścili jakiegoś sprostowania do kwesti, w których ich informacje i Ziemkiewicza, o jego pracy w Polskim Radio się rozmijają?
Zwróć też uwagę, że na cały wpis Ziemkiewicza, Węglarczyk złapał się kurczowo jego pomyłki z Uhligiem i wykorzystał do „pojechania” po nim. Chciał bym, żeby Węglarczyk, w swoim wpisie, w jakiś sposób ustosunkował się do zarzutów dotyczących artykułu Agnieszki Kublik i Wojciecha Czuchnowskieg. Czepiając się tylko Uhliga, wygląda na to, że Węglarczyk zgadza się w pozostałych kwestiach z Ziemkiewiczem ;)
Nerwy nerwami, a czytanie tekstu przed odniesieniem się do niego to jednak obowiązek myślącego człowieka. Jeśli Ziemkiewicz nie zauważył informacji, która występowała w krótkim tekście praktycznie w co drugim zdaniu (podczas gdy nazwisko Uhliga tylko raz, i to nie w pierwszym akapicie), to nie wiem jak on to czytał. Trzeba nie lada sztuki, żeby zauważyć tylko to jedno nazwisko, a przegapić niemal całą resztę.
Owszem, potem Ziemkiewicz przeprosił, ale styl przeprosin, połączonych z nonsensownym zwalaniem winy na Węglarczyka za „bełkotliwy tekst” (szkoda tylko, że to nie Węglarczyk był jego autorem), to niestety kolejna kompromitacja.
Yyyy… wydaje mi się, że teraz ty coś zakałapućkałeś :) To ja spróbuje sprostować.
1) W Gazecie Wyborczej pojawił się w sobotę ten artykuł: http://wyborcza.pl/1,75248,6328782,Koniec_radia_Sakiewicza_i_Ziemkiewicza.html
2) Ziemkiewicz odpowiedział na niego tym wpisem: http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/03/01/wyborcza-klamie-%E2%80%93-nic-nowego-ale-dlaczego-tak-glupio/
I przy okazji, jak się rozpędził, to nie zważając na fakty pomieszał Uhligów – syna z ojcem.
3) Węglarczyk wynalazł błąd i napisał to: http://bartoszweglarczyk.blox.pl/2009/03/Ziemkiewicz-klamie-ale-dlaczego-robi-to-tak-glupio.html
No i teraz tak, masz jak najbardziej rację, że pozwolenie sobie na pisanie w nerwach i bez sprawdzenia faktów to jest kompromitacja Ziemkiewicza. Ale w tym wypadku kilka takich kompromitacji również popełnili autorzy artykułu w Gazecie Wyborczej, które to Węglarczyk przemilczał, a ze strony autorów nie widać nawet tak kiepskich przeprosin jakich dopuścił się Ziemkiewicz w swoim peesie, pod notką.
Tyle tylko, że w tekście o zmianach w „Jedynce” nie było ani słowa o Uhligu. O nim traktował ten tekst
Co do manipulacji, to tekst o ramówce nie mówi, że Ziemkiewicz został wyrzucony z radia (choć fakt, że można odnieść takie wrażenie, za co autorom należy się nagana), a tylko, że stracił swoją audycję.
@Cichy: A nie zwróciłeś uwagi, że pisząc o zmianach w radiowej jedynce, pani Kublik i pan Czuchnowski pozwolili sobie na wylanie kubła pomyj na „prawicowych” dziennikarzy? Mnie się wydaje, że wystarczyło by napisać, że zmiany dotyczą pana X, Y i Z itd. Jeśli by zredykować listę zarzutów i trzymać się tego czym powinna być treść tego artykułu, to autorzy powinni skończyć go na akapicie w którym wspominają o Michale Ogórku. Reszta, to jest właśnie ten słynny styl „cyngli michnikowskich”, który nic nie wnosi, poza możliwością pojechania po przeciwnikach Gazety Wyborczej, a raczej zwolennikach PiS i Radia Maryja. W ten sposób zamiast tylko informować, budują w czytelniku pewne odczucia, które sam sobie powinien móc wyrobić, bez ich pomocy.
Jak uważasz, mogli by sobie darować to opluwanie?
Mogliby, a nawet powinni. A Ziemkiewicz nie mógł sobie darować? Też chyba mógł. A już na pewno nie musiał odpowiadać dziesięć razy większym opluwaniem.
Że Ziemkiewicz źle zrobił pisałem już wyżej i jeszcze raz powtórzę, że to ewidentnie jest kompromitacja dla niego. Zwłaszcza, że wybrał sobie przeciwników, z którymi jeśli chce grać, to nie może sobie pozwolić na takie wtopy.
Jak sie okazalo Ziemkiewicz potrafi przeprosic, kiedy popelni blad: http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/03/06/oswiadczenie/
Punkt dla niego. Teraz czekam, az Weglarczyk to odnotuje na swoim blogu (to taki dowcip ;) )
No proszę, i raptem cztery dni mu to zabrało. Ale doceniam, że w końcu zachował się honorowo.
A dowcip Ci nie wyszedł, bo Węglarczyk już to odnotował
Prawdę powiedziawszy jestem bardzo mile zaskoczony tym, że Węglarczyk odnotował przeprosiny Ziemkiewicza, na swoim blogu. Po dwóch takich cudach, oczekuje teraz końca świata ;)
Koniec świata w piątek wieczorem? Zaczekałbyś chociaż do poniedziałku;-).
No ja już jestem po piątkowym Guinnessie, więc dla mnie może już być koniec świata ;)
@Lobo
> Bylem przekonany, ze Tusk jest przygotowany do
> rzadzenia. Ze PO dysponuje projektami ustaw,
> ktore uproszcza procedury budowania autostrad.
Serio to napisałeś?
O, sancta simplicitas!
;)
przypadkiem tutaj trafilam I jestes w lekkim szoku … wprawdzie wpisy sa z 2009r. ale naiwnosc po prostu poraza! Mamy 2014 I jak wam sie dzisiaj Polska podoba? … szpitale, autostrady hohoho … Wesolych Swiat !