Nasunęły mi się ostatnio dwa spostrzeżenia na tytułowy temat.
Pierwsze:
Drugie:
Już nawet nie pamiętam, kiedy po raz ostatni widziałem kogoś z discmanem czy walkmanem – podczas osób z odtwarzaczami MP3 zawsze wypatrzę przynajmniej kilka. Ten fakt najlepiej pokazuje, jak głupia i krótkowzroczna jest polityka koncernów fonograficznych, które bronią się rękami i nogami przed tym formatem. Nikt mi bowiem nie wmówi, że choć 1% tych wszystkich ludzi zadaje sobie trud kupowania płytek w sklepie i konwertowania ich do empetrójek, a na pewno wielu by chętnie zapłaciło za pliki, gdyby było je gdzie kupić – oczywiście bez kretyńskich zabezpieczeń i za sensowną cenę. Ale nie, lepiej do końca bronić pozycji, które już i tak są nie do utrzymania…
Komentarze
Cóż, pierwsze skojarzenie jest o tyle słuszne, że obecnie głośna muzyka możliwa jest dzięki tak zwanej kompresji. Dzięki niej uzyskuje się „głośniejszy” sygnał i traci się na jakości…
Szczerze mówiąc, miałem na myśli jakość w sensie merytorycznym, tzn. im gorszego badziewia ktoś słucha, tym głośniej. Ale Twoja interpretacja też jest oczywiście słuszna;-).
No tak, bo każdy może mieć swoją interpretację ;)
cóż, płyty kupuje się głównie dla samej idei. jeśli i tak będę słuchał na mp3 to nie po to, by konwertować na mp3 a wspomóc artystów – mp3ki ściągnę sobie z neta.
Kompresja nie ma związku z tym czy muzyka jest głośniejsza, czy nie. Normalizacja, owszem. Można też przesterować minimalnie utwór. Ale wątpię żeby dresiarze potrafili to zrobić. Ciekawy artykuł, pozdrawiam.
Dlatego napisałem, że sygnał jest „głośniejszy”. Poprawne stwierdzenie powinno brzmieć: „następuje subiektywny wzrost głośności”.
Obecnie bardzo często muzyka, która była grana cicho i miała być odtwarzana cicho jest przerabiana tak, by korzystać z całej dostępnej dynamiki strumienia — czyli przez „rozciągnięcie”.
Specjaliści nazywają to „robieniem kiełbasy”. Obwiednia sygnału wciąż ma wartość bliską 0 dB.
90% zysków zespołów to koncerty. Im większy będzie dostęp do muzyki tym więcej osób pójdzie na koncerty. Wielu artystów już to zrozumiało i udostępnia swoje utwory za darmo w internecie.
A ja kupuję płyty i sam konwertuję do mp3. A konkretnie do Vorbis Ogg.
@hcz: to rzeczywiście do MP3 :P
Do szeroko pojętego mp3 ;)
święta prawda. Gdy kupuję CD, to zaczynam od zripowania go do plików. Z samej płytki potem już nie korzystam.
Gdybym mógł za sensowne pieniądze dostać pliki w dobrej jakości, to bym kupował pliki. Niestety sklepy z plikami dają tu ciała, bo oferowanie muzyki w 128 czy 256kbps to jakaś pomyłka (OK, na przenośnym odtwarzaczu to jeszcze obleci, ale na stacjonarnym sprzęcie w domu chyba każdy usłyszy różnicę…)
Z jednej strony zgadzam się z Hoppkem — zakupioną płytę od razu ripuję, potem zdarza mi się od tak przejrzeć dołączoną książeczkę —, z drugiej zaś akurat mój przenośny sprzęt grający oferuje znacznie lepszą jakość niż sprzęt stacjonarny ;) (zwykły PC).
Ja słucham muzyki z discmana, i jestem zadowolony, mimo że to wielkie i ciężkie…
Ale całą swoją muzykę którą mam na płytach zgrałem do flac (lub do mp3, bo discman innego formatu nie czyta), bo… tak jest łatwiej. Mam sobie jedną płytkę która starcza mi na cały dzień [jazdy autobusem/rowerem].
Ja tam większość muzyki mam oryginalną, zripowaną z płytek do OGG q7 (to naprawdę wystarcza na moje ucho, tym bardziej na ulicy). Wyjątkiem są tylko utwory które krążą między znajomymi i rodziną, zgodnie z naszym prawem. ;p
Nikt nie wypowiedział się w sprawie głośnego odtwarzania muzyki w tramwajach czy autobusach. Wczoraj miałem wątpliwą przyjemność podróżować w towarzystwie dwóch 18-20 letnich wydzierganych młodych karków i słuchać jakiegoś jazgotu czy raczej bełkotu wydobywającego się z wypasiastej Nokii.
Zazwyczaj w takiej sytuacji proszę takiego „melomana” o wyłączenie muzyki i zwracam uwagę na to, że nie podrózuje sam i nie każdy ma ochotę tego „czegoś” słuchać.
Wczoraj niestety po prostu nie miałem odwagi. Jak każdy bowiem wie, zęby nie grzyby i do rana nie wyrosną. Wolałem się nie odzywać.
A panowie rozglądali się na boki wyraźnie zdając sobie sprawę z tego, że nie każdy podziela ich zainteresowania muzyczne. Podejrzewam, że szukali okazji do miłej pogawędki o najnowszych trendach muzycznych panujących wśród dresiarstwa.
Pozdrawiam
O ile jeszcze w miarę toleruję słuchanie głośnej muzyki przez słuchawki (wszak delikwent może nie zdawać sobie sprawy ile dźwięku wydobywa się na zewnątrz ;) to po prostu nie znoszę puszczania muzyki z ‘wypasiastej Nokii’ lub innego tel jak ze sprzętu HiFi w autobusie/tramwaju/przedziale PKP. I do tego ta mina: ‘I co mi zrobisz?’ ;)
sami chelibyscie byc tacy fajni i puszczać swoje qlll kawałki w autobusie ale boicie sie ze komus sie nie spodoba :D
@Coldpeer
>by konwertować na mp3 a wspomóc artystów – mp3ki ściągnę sobie z neta.
Całkowita bzdura. Wiele zespołów dostaje ryczałt za prawa do płyty a wszystkie pozostałe zyski biorą wytwórnie:)
@Paweł
Ja z takim towarzystwem jeżdżę codziennie (linie 107-(68-57/87)-57). Jeżeli zazwyczaj trzeba to przecierpieć. (Bo słuchający właśnie „k…a wpier..lili zaj….emu sk….synowi”), to wczoraj zebrałem się na dość odwagi, by powiedzieć bandzie jegomościów, że autobus to przestrzeń publiczna. No, skoro mieli po dwanaście lat…:P
@Petitum
-przedziale PKP
O kurde, tego się nie spodziewałem, sam mało jeżdżę. A konduktorm obługa pociągu? Głowa w piasek, d..a pod ścianę?
KP: w takim wypadku zostaje kupno dla samej uciechy posiadania oryginalnej płyty ;) No i zawsze płyta CD może się przydać, na przykład w samochodzie. Tak czy siak, kupując płyty wielu artystów dostaje z tego jakiś, pewnie nie najmniejszy, %.
Jasne, sam mam dyskografię ulubionego Judas Priest tylko po to, by móc „dotknąć” tej muzyki. Co do procentów, to nie jestem pewien. Wiem, że np taki Osbourne dostawał ryczałt za płytę (za kapitalną „Blizzard of Ozz” 5000$ na przykład:) )
„zawsze płyta CD może się przydać, na przykład w samochodzie”
W celach antyradarowych? ;)
E, przy mnie te wszystkie teorie upadają – słucham badziewia, cicho i z discmana ;P.
@KP
Dlaczego przedziały miałyby być wyjątkiem? :P Ja niestety z pekapem mam dużo do czynienia i lansować się można się i tam. A obsługa pociągu jest tylko od sprawdzania biletów ;)
O stosunki jakosci do glosnosci pretensje miej do producentow swojego playera mp3 (ewentualnie sluchawek lub jakosci samego nagrania). Ja nie narzekam. Jak sie wyspisz, tak masz.
Koncerny fonograficzne nie sa glupie i robia co moga. Slyszales np. o iTunes? Bo chyba nie liczysz, ze same wypuszcza MP3 liczac na to, ze sie nie rozejda w necie?
Właśnie miałem przyjemność (wątpliwą) jechać autobusem miejskim w Warszawie. Najpierw jakichś dwóch przygłupów słuchających jakiegoś „brzęczenia” z trzymanego w ręce telefonu. Ponieważ byli znacznie mniejsi ode mnie, poprosiłem grzecznie o wyłączenie. Kiedy nie pomogło, zagroziłem odebraniem telefonu i wyrzuceniem za okno. Tym razem dotarło. Nie minęło parę minut i kolejny jazgot siedzenie dalej. Najlepsze, że prawie dokładnie taki sam. Skąd oni w ogóle biorą tę „muzykę”…?
Ripuję legalne płyty do FLAC-ów na dysk zewnętrzny -> opcjonalnie konwertuję na Vorbis lub MP3 (tylko VBR max=320) -> wrzucam na odtwarzacz przenośny (tak, obsługuje też FLACi).
Czasami też ściągam i przyznam że ubolewam nad niską popularnością formatów bezstratnych (tak, zniekształcenia mp3 320 da się usłyszeć). Za to jak się trafi na FLAC-a w torrencie to zazwyczaj ściąga się dużo szybciej niż niejeden stratny… Na komputerze słucham w jak najlepszej jakości (tzn. FLAC, a jak nie ma to trudno, mp3…).
Słuchanie przez „komórkowy” głośnik było popularne w gimnazjum, gdzie szpanowali tym niedorozwinięte drechy. Moim odzewem na to szpanowanie było przyniesienie głośnika (13cm średnicy) z 1W wzmacniaczem (LM386), przy którym nikt nie narzekał na jakość, no i całej klasie się muzyka podobała a nie 1/4…
W liceum słuchamy przez głośnik tylko w mniejszych grupkach i za przyzwoleniem wszystkich, a idąc korytarzem nie da się spotkać nikogo narzucającego swojego gustu muzycznego.
Mój ojciec widząc i słysząc zachowanie „krejzolek” z tyłu tramwaju, puszczających najgorszy pop, powiedział że dźwięki naturalnie generowane przez wagon są lepsze… trafna uwaga.
A może komórki neutralizować czymś w rodzaju działka RFID… (http://niebezpiecznik.pl/post/rfiddler-dzialko-niszczace-rfid-y-wideo/)
Wykres jest ogólnie mówiąc prawdziwy, nie zdarzyło się aby osoba słuchająca rocka czy powagi wystawiła kolumnę za okno…
A pliki mp3 są sprzedawane. Szkoda że nie FLAC… transferu im za mało? Najbardziej by zaoszczędzili na transferze gdyby sprzedawali Vorbisy (80kbps vorbis ma jakość porównywalną do 128kbps mp3!!!) – otwarte standardy rulez.