Cichy Fragles

skocz do treści

WTC i WTS, czyli rzecz o samodzielnym myśleniu

Dodane: 11 września 2009, w kategorii: Przemyślenia

Kolejna (poniekąd okrągła) rocznica ataku na WTC jak zwykle zaowocowała wysypem tekstów dowodzących, że cały ten atak to jedna wielka mistyfikacja, za którą stoi Bush, a za nim najprawdopodobniej Żydzi i masoni. Wyznawcy teorii spiskowych (których z braku krótszego synonimu będę dalej nazywać skrótowo WTS) po raz kolejny zaczęli nam wmawiać, że wieże WTC nie miały prawa się zawalić, dziura w Pentagonie była za mała i tak dalej. I po raz kolejny udowadniają, że choć uważają się za jedynych samodzielnie myślących, w rzeczywistości samodzielnie myśleć ani trochę nie potrafią i to właśnie im można wcisnąć dowolną brednię, jeśli się ją opatrzy odpowiednią etykietką. Przy czym bredni tej nie tylko w żaden sposób nie zweryfikują (bo i po co, anonimowi twórcy stron o spiskach z całą pewnością mówią samą prawdę, a wstukanie paru słów w Google jest niesamowicie trudne), ale nawet nie pomyślą przez parę chwil, czy to się w ogóle kupy trzyma i co z tego wynika. Logiczne wnioskowanie jest dla leszczy, WTS logiki nie potrzebują.

Przykłady? Zacznijmy od twierdzenia, jakoby budynki WTC zostały zaminowane przed atakiem, a ich zawalenie się nie było skutkiem uderzeń samolotów tylko właśnie zdetonowania bomb. Pomijając nawet całkowity brak dowodów, pozostaje pytanie o sens takiej operacji – raz, że zaminowanie po kryjomu budynków tej wielkości graniczyłoby z cudem (a WTS twierdzą, że zrobiono to dwa tygodnie przed atakiem – niestety nie tłumaczą, jakim cudem nikt z kilkudziesięciu tysięcy ludzi w WTC tak długo żadnej bomby nie zauważył); dwa, że byłoby to zbyteczne – nawet gdyby budynki się nie zawaliły, to same uderzenia samolotów już wywołały gigantyczny szok; trzy, że oznaczałoby to gigantyczne ryzyko zdemaskowania – wystarczyłaby jedna przedwczesna eksplozja (wywołana chociażby uderzeniem samolotu), albo przeciwnie, jeden niewypał, żeby sprawa była nie do zatuszowania – a przecież bomb musiałyby być dziesiątki, jeśli nie setki. Poza tym spiskowcy nie mogli zaplanować co do metra, w którym miejscu uderzą samoloty, więc skąd mieliby wcześniej wiedzieć, jak te bomby dokładnie rozłożyć? Na wyczucie?

Inny przykład – dziennikarka BBC, która poinformowała o zawaleniu się WTC7 dwadzieścia minut przed faktem. WTS doznają niemalże orgazmu, gdy o tym mówią – patrzcie, taki dowód słuszności naszej teorii, cały świat to widział, nikt temu nie zaprzeczy! No i owszem, nie da się zaprzeczyć, że tak było – ale co z tego wynika? Czyżby dziennikarka dostała od spiskowców rozpiskę, co ma się kiedy zawalić, i komuś pomyliła się godzina? Chyba nawet najzagorzalszy WTS przyzna, że to absurd. Jakie jest zatem wytłumaczenie, poza tym prozaicznym, że dziennikarka po prostu nie znała numeracji tych budynków i mówiła o którymś innym, albo się przejęzyczyła, albo jeszcze coś innego jej się pomyliło? I po co w ogóle spiskowcy mieliby ją w cokolwiek wtajemniczać – szczególnie, że ani nie była ona Amerykanką, ani nie pracowała dla amerykańskiej stacji? Wierzę, że WTS kiedyś znajdą jakąś sensowną odpowiedź, ale jak dotąd, o ile mi wiadomo, nie zdołali tego zrobić.

Ale to drobiazgi w porównaniu z większą i bardziej nonsensowną bajką głoszoną przez WTS, a mianowicie twierdzeniem, jakoby w Pentagon nie uderzył samolot, tylko rakieta. Mniejsza o to, że dowody obalające to twierdzenie (patrz linki na końcu wpisu) są absolutnie miażdżące i nie pozostawiają cienia wątpliwości, że to musiał być samolot – albo najbardziej skomplikowana i najdoskonalej przeprowadzona mistyfikacja w historii ludzkości. Mniejsza o to, że samolot widziało ponad sto osób, a rakietę – podobno dwie. Mniejsza o to, że twierdzenia WTS na ten temat to w większości przypadków nawet nie manipulacje, tylko po prostu ordynarne kłamstwa, a ich głosiciele biją rekordy ślepoty, uporczywie nie dostrzegając na zdjęciach zyliona odłamków samolotu i masy innych śladów, których rakieta nie mogła zostawić. Mniejsza już o to wszystko – załóżmy nawet na chwilę, że jakimś cudem wszystkie te dowody mogły być sfałszowane, i zadajmy sobie banalnie proste (ale dla WTS najwyraźniej zbyt trudne) pytanie: Po co?

No właśnie, po co? Skoro spiskowcy byli w stanie wbić dwa jak najbardziej realne samoloty w WTC, to czemu nie mieliby zrobić tego samego z Pentagonem? Po jaką cholerę mieliby się bawić w taką mistyfikację, skoro nie dawałaby ona absolutnie żadnych korzyści w porównaniu z prawdziwym samolotem, a wymagałaby sto razy więcej przygotowań, wysiłku i niewiarygodnej dbałości o szczegóły, a do tego byłaby tysiąc razy bardziej ryzykowna? Gdzie tu sens, gdzie logika? I gdzie się podziały mózgi tych WTS, którzy od lat z uporem maniaka rozprawiają o tej mitycznej rakiecie, a pytanie o ewentualną przyczynę takiego działania żadnemu nawet do głowy nie przyszło? To ma być samodzielne myślenie? Doprawdy, nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.

Ale i ten przykład blednie przy koronnym dowodzie bezmyślności WTS. Otóż twierdzą oni, że celem całego tego spisku wokół WTC było przekonanie Amerykanów do inwazji na Irak. Przez osiem lat od ataków nie zdarzyło mi się spotkać ani jednego WTS, który by to kwestionował – niektórzy dodają do tego przekonanie Amerykanów do ograniczenia swobód obywatelskich w imię walki z terroryzmem, ale kwestii Iraku nie podważa żaden. I żaden nie potrafi sobie zadać zasadniczego pytania: Skoro spiskowcom chodziło o Irak, to czemu nie zadbali oni o jakiekolwiek powiązanie tych ataków z Irakiem?

Powiedzcie mi, drodzy WTS, co trzeba mieć zamiast mózgu, żeby urządzić tak gigantyczną mistyfikację, podjąć tak wielkie ryzyko, zamordować tysiące ludzi – i wszystko zwalić nie na Husajna, tylko na bin Ladena, który siedział w Afganistanie, a z Husajnem nic go nie łączyło i nie wiadomo czy choć raz w życiu był w Iraku? Ja też uważam, że Bush to kretyn – ale żeby aż taki? Przecież gdyby znalazły się dowody, że za atakiem na WTC stał Husajn, to Amerykanie mogliby najechać Irak z marszu, przy poparciu niemal całego świata, bez kosztownej, absorbującej sporą część armii i totalnie niepotrzebnej wojny w Afganistanie, bez wielomiesięcznych przepychanek dyplomatycznych, wreszcie bez szukania na siłę uzasadnień, bez bajek o broni masowego rażenia…

A właśnie, broń masowego rażenia – jak to jest, że do dzisiaj jej w Iraku nie znaleziono? Czyżby potajemne przewiezienie tam paru śmiercionośnych zabawek i triumfalne ich „odkrycie” przed kamerami było trudniejsze niż ta cała ta wielka mistyfikacja z WTC? Czy może raczej Bush doznał wyrzutów sumienia i stwierdził „OK, urządziłem wielki spisek, zamordowałem kilka tysięcy własnych obywateli, a pozostałym nakłamałem o broniach masowego rażenia w Iraku, ale teraz to już będę uczciwy i żadnej kolejnej mistyfikacji nie urządzę”? No, jak to jest?

Mógłbym tak się znęcać jeszcze długo, ale to już i tak jest kopanie leżącego, a ja aż takim sadystą nie jestem. Na tym zatem zakończę ten wpis, ale przedtem dorzucę jeszcze kilka ciekawych linków, wyjaśniających te i inne problematyczne kwestie związane z atakami. Wiem, że WTS myślą tak samodzielnie, że nawet do źródeł nie zaglądają, ale może przynajmniej niektórzy to jednak zrobią i wreszcie do nich dotrze, kto tu myśli samodzielnie, a kto bezmyślnie łyka medialną papkę.

Po polsku:

  • Debata na forum Paranormalne.pl – wbrew temu, co sugeruje adres strony, dyskusja jest jak najbardziej racjonalna – i bardzo długa, na parę godzin czytania. Uwaga: prawie wszystko jest na jednej stronie, z masą zdjęć, więc dłuuugo się wczytuje.
  • Co naprawdę wydarzyło się 11 września 2001 roku? – artykuł na Interii, punktujący niektóre kłamstwa i manipulacje WTS.
  • 9/11 – fakty – artykuł na portalu Racjonalista.pl, obalający niektóre mity na temat WTC.
  • Odparowanie WTC w Nowym Jorku przez UFO – nie wiem, czy to na poważnie, czy dla jaj (obawiam się, że raczej to pierwsze), ale na pewno WTS powinni to przeczytać i się zastanowić, czym ich teorie się różnią od tej.

Po angielsku:

Miłej lektury.


Komentarze

Podobne wpisy