Jak co roku o tej porze, mamy w Krakowie Targi Książki, które jak zwykle odwiedziłem i jak zwykle namawiam do tego innych – został jeszcze jeden dzień, więc grzech nie skorzystać. No i również jak zwykle zwracam uwagę na akcję „książka za książkę” – za każdą oddaną charytatywnie książkę dostajemy jeden kupon rabatowy, który pozwala czasem sporo zaoszczędzić, choć to już zależy od wydawnictwa. Nie wszystkie w ogóle honorują kupony, ale lista honorujących z roku na rok się wydłuża.
Z roku na roku przybywa także wystawców (do hali znowu dostawiono dwie przybudówki, z czego jedna na oko większa niż poprzednio) i odwiedzających – choć zjawiłem się tuż po otwarciu, kolejka do kas była już jak za komuny po papier toaletowy (i z podobnymi atrakcjami: przepychanki, kombinatorstwo, „pan tu nie stał” – ale przynajmniej szybko szło). Jednak tłok, o dziwo, był nawet znośny, przynajmniej przez jakiś czas – dopiero później, kiedy już się powoli zbierałem do wyjścia, zaczęło się robić ciaśniej. Ale i tak nie jakoś tragicznie.
Wystawcy, co należy pochwalić, coraz powszechniej dają obniżki rozmaite – gdzie się nie obejrzeć, jakaś promocja, tu 10%, tam 20% albo i więcej – szczególnie wyróżnić należy Agorę (zniżki rzędu 30-40% na wiele tytułów) tudzież Prószyński i S-ka (25% na wszystko). Biorąc pod uwagę, że jeszcze kilka lat temu prawie wszystko było po cenach rynkowych, trend jest więcej niż pozytywny (choć pewnie w znacznym stopniu wynika to ze słabej kondycji rynku książki, a to już pozytywne zdecydowanie nie jest).
Z innych trendów: systematycznie rozpychają się gry planszowe i oferta dla dzieci, natomiast czytniki złapały w tym roku zadyszkę – nie wiem czy w ogóle było ich więcej niż poprzednio, ale raczej nie. Niby słychać, że rynek e-booków rośnie w siłę, a niektóre wydawnictwa zaczynają nawet rezygnować z DRM, czemu można tylko przyklasnąć, ale na targach jakoś tego wzrostu nie widać. Pojawił się Kindle, doszły gadżety typu okładki czy lampki, ale poza tym stagnacja. Bardzo niedobrze.
Wydawnictwo Post, jak co roku, twardo stoi na stanowisku, że wznowienie „V for Vendetta” będzie lada moment. Konsekwentnie trzymam ich za słowo;-).
Z innych ciekawostek: wśród licznych stoisk pojawiło się także stoisko… stolarza. Oczywiście reklamującego się szafami na książki. Jak widać, pomysłowość ludzka nie zna granic.
Łupy:
- Busz po polsku (Ryszard Kapuściński)
- Ewolucja Boga (Robert Wright)
- Niebieskie pigułki (Frederik Peeters)
- Noble House (James Clavell)
- Oszustwo (Philip Roth)
- Podziemni bogowie (Umberto Eco)
- siatka ulotek, wizytówek, katalogów i zakładek
- balonik:-)
Wydałem w sumie 168 złotych, zaoszczędziłem 50 złotych, a kolejka książek do przeczytania wydłużyła mi się do – jejku jejku – 21 pozycji. Nuda w długie zimowe wieczory zdecydowanie mi nie grozi…
Komentarze
Nie ogarniam hype dokoła tych targów. Tłoczno, ferment, szkoda czasu, kłopoty z parkowaniem, promocje przestały grać już dla mnie ważną rolę, a książkę z autografem mogę sobie kupić ze specjalnego stoliczka w Matrasie na Rynku. Może dlatego, że tak ułożyłem sobie życie, że w księgarniach bywam kilka razy w tygodniu, a nieprzeczytany stream na półce to już kilkadziesiąt książek…
Ale wiesz, nie każdy ma czas bywać co chwila w księgarniach, a (prawie) cała branża w jednym miejscu daje trochę lepszy ogląd sytuacji i pozwala czasem wyniuchać coś, czego w księgarni bym nie znalazł. A promocje – no wiadomo, że zauważalnego wpływu na domowy budżet nie mają, ale zawsze to jakaś drobna satysfakcja;-).