…ale i tak gratulacje:-).
(Stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej nie daje tak wielkich uprawnień, żeby określenie „prezydent Europy” traktować serio, więc do końca miałem nadzieję raczej na stanowisko przedstawiciela do spraw zagranicznych dla Sikorskiego, co w obecnej sytuacji bardziej by się nam przydało – polityka to jednak sztuka kompromisów i osiągania tego co możliwe, a przepchnięcie Sikorskiego chyba możliwe nie było, więc czepiać się nie będę.)
Komentarze
Oszustowi gratulujesz?
Nie wybieram się do Brukseli – zadeklarował w piątek premier Donald Tusk, pytany o swoją ewentualną kandydaturę na szefa Rady Europejskiej. Myślę, że w Polsce będę skuteczniejszy – dodał.
Odpowiadając na każde ze 150 pytań w tej kwestii, od wczesnej zimy lub nawet jesieni zeszłego roku: nie wybieram się do Brukseli – powiedział Tusk na konferencji prasowej w Warszawie. W ocenie szefa rządu, „każdy dzień, każdy miesiąc potwierdza sens tej decyzji”.
W Polsce jest wystarczająco dużo powodów by troszczyć się o to, co dzieje się w Polsce i wokół Polski. Myślę, że tutaj będę skuteczniejszy – dodał Tusk.
Ojtam ojtam, może będzie urzędować poza Brukselą;-).
Zmądrzał i pojechał na „truskawki” jak reszta rodaków. ;)
PS. Formularz sprawdzający komentarz czepia się pustego pola nick – jogger przy podaniu pustego używa domyślnego. ;)
Tuska na szefa RE wybrał zapewne Klub Rzymski. Jeśli ekstrapolować dokonania DT na poletku krajowym, to za kilka lat przeludnienie Europy przestanie być problemem…
@sebas86
Wrzuciłem poprawkę, dzięki.
@torero
Według GUS pod koniec 2012 (nowszych danych nie znalazłem) na emigracji przebywało 2.13 mln Polaków, podczas gdy pod koniec 2007, gdy Tusk zaczynał rządy, było ich 2.27 mln. Oczywiście oficjalne dane nie są precyzyjne, bo nie każdy emigrant dba o meldunek i tak dalej, ale można chyba przyjąć, że w 2007 były podobnie nieprecyzyjne jak w 2012.
Tutaj masz komentarz do tej sytuacji.
Nie. Jeśli ktoś po 2007 wyemigrował z Zielonej Wyspy bez troszczenia się o swój meldunek [w rozumieniu wspomnianej w linku definicji „ludności faktycznej”], to po prostu nie jest ujmowany jako emigrant, utrzymując tym samym [wirtualnie] liczbę obywateli naszego biednego kraju.
Pierwsze z brzegu opowieści koleżanki [rok po dyplomie] mówiącej, że z całej klasy licealnej w Polsce pozostało ich max. 5 osób, tylko się z tym komponują. Taka „znikająca klasa”, łapiąca się w rozważanym przedziale czasowym, wg GUSu i Tuska wciąż liczona jest jako tubylcy.
Mający się nijak do kwestii emigracji, bo różnica między ludnością „faktyczną” a „rezydującą” wynika wyłącznie z salda migracji tymczasowych, tzn. krótszych niż rok. Nie jest więc możliwe ukrywanie w ten sposób stałej emigracji przez kilka lat, jak insynuuje autor. A dane o obu stanach GUS opublikował w 2011, czyli nie tak dawno.
To prawda, ale czy przed 2007 było inaczej? O ile mi wiadomo, to nie, więc podtrzymuję twierdzenie, że statystyki z obu lat są porównywalne.
A na opowieści koleżanki mogę odpowiedzieć, że dla odmiany z moich znajomych prawie wszyscy mieszkają dziś w kraju, podczas gdy w pierwszych paru latach po wejściu do UE większość wyjeżdżała. Może dlatego, że wtedy to my byliśmy tuż po dyplomie, a to okres, kiedy z pracą bywa cienko.
Ja też miałem nadzieję na stanowisko przedstawiciela do spraw zagranicznych dla naszego Radka, no, ale trudno, co zrobić, jak to mawiał prezes Kocimiętka…
Polska rządzi Europą ;-)
Spełniły się proroctwa amerykańskich futurologów.
@quest
Mówił tak tylko dlatego, że było pewne, że żadnej roboty w Brukseli nie dostanie. Nagle wszystko się zmieniło…
Taka wolta wygląda słabo… wyszło trochę na zasadzie „pan każe, sługa musi”. Przypomina mi decyzję o niestartowaniu na prezydenta, równie nieoczekiwane, niejako wbrew logice dotychczasowych działań PDT.
Tusk mógł trochę dłużej pohamletyzować, że się jeszcze zastanawia, że tu sporo roboty, że nie wiadomo w co ma ręce włożyć, ale też że zmienia się sytuacja i otwierają się nowe perspektywy dla Polski, których wcześniej nie było, więc może jednak… itd.
W tym wszystkim najzabawniejsza jest jednak szopka z angielskim. I ci politycy PO prześcigający się w zapewnieniach, że PDT zna język wybornie, a nawet jeśli nie zna to do grudnia nauczy się i będzie gotowy w stu procentach.
Nie rozumiem tych kompleksów. Niech tłumacze zarobią na tą swoją michę ryżu.
A tak zupełnie poważnie. Nie wiem czy to najlepszy moment dla Polski na takie zmiany. Zważywszy wojnę na Ukrainie, a tu Tuska w PO nie ma kto zastąpić, więc przez najbliższy czas rząd będzie się zajmował głównie sobą a nie sytuacją międzynarodową. O ile w III RP rząd w ogóle ma realny wpływ na cokolwiek…