Cichy Fragles

skocz do treści

Shocking

Dodane: 6 września 2011, w kategorii: Futbol

Nie wiem, co tu napisać. No naprawdę nie wiem. Jeszcze dobrze nie wyszedłem z szoku po tym wszystkim i chyba prędko nie wyjdę. Niech mi ktoś jeszcze spróbuje powiedzieć, że w futbolu są rzeczy niemożliwe.

(Tzn. nie licząc wygrania z Niemcami.)


Ech…

Dodane: 23 sierpnia 2011, w kategorii: Futbol

Nie chce mi się nawet wymyślać tytułu, bo i co tu dużo mówić, mecz od początku wyglądał fatalnie i musiał się też fatalnie skończyć – a to, że mimo wszystko na pięć minut przed końcem mieliśmy awans do LM w rękach, pokazuje tylko, jak niesprawiedliwy bywa futbol.

Naprawdę, bycie polskim kibicem to niekończący się dramat egzystencjalny.


Koniec postępów polskiego futbolu?

Dodane: 7 lipca 2011, w kategorii: Futbol

Po dzisiejszym dołączeniu Kazachstanu do długiej listy krajów, które dzięki nam odniosły historyczne sukcesy piłkarskie, zacząłem się zastanawiać, z kim my tu jeszcze możemy wygrać – i stwiedziłem, że już nie bardzo jest z kim. Reforma europejskich pucharów sprzed paru lat, dzieląca Europę w rundach kwalifikacyjnych na Wschód i Zachód, odcięła nas bowiem od niemal wszystkich najsłabszych rywali: nie możemy już trafić w pierwszej rundzie ani na mistrza Wysp Owczych, ani na zwycięzcę pucharu San Marino, ani na wicemistrza Liechtensteinu, ani na kogoś z Andory czy Luksembur… A nie, przepraszam, Luksemburczycy też już nas kiedyś złoili.

Krótko mówiąc, nie możemy trafić na nikogo, przy kim nasi kopacze nożni mogliby się jeszcze poczuć, nie bójmy się tego słowa, faworytami. Niby jest jeszcze Czarnogóra, ale na tym koniec: nikogo więcej poniżej miliona mieszkańców, nikogo bez zawodowej lub półzawodowej ligi, nikogo dostatecznie opóźnionego w futbolowym rozwoju, żeby czołowi tamtejsi piłkarze nie umieli prosto kopnąć piłki. Czarna rozpacz.

Ale po namyśle, jednak ma to i dobrą stronę: z żadną z ww. drużyn nie mamy okazji wygrać – ale przegrać również. A to znaczy, że na wspomnianej na początku liście Liechtenstein czy San Marino prędko się nie pojawi. Ta refleksja trochę poprawiła mi humor, a nawet przyszedł mi do głowy dowcip:

– Co mają wspólnego: Euro 2012 i występy polskich klubów w pucharach?
– Jedno i drugie skończy się w lipcu.

Chociaż nigdy nie wiadomo, może Euro się przedłuży;-).


Sto lat za Niemcami

Dodane: 4 kwietnia 2011, w kategorii: Absurdy, Futbol

Niemiecki kibol rzucił plastikowym kubkiem piwa w sędziego. Reakcje? Przerwany mecz, powszechny szok i oburzenie, klubowi – poza karą finansową i walkowerem – grozi zamknięcie stadionu dla kibiców. A kibol, jeśli uda się go namierzyć, pewnie więcej na stadion nie wejdzie. „Pierwszy i ostatni taki kibolski incydent zdarzył się 30 lat temu” – czytamy w podlinkowanym wyżej newsie.

Polski kibol – który już wcześniej nie miał czystego konta – wszedł na boisko i przywalił piłkarzowi. Reakcje? Ochroniarze palcem nie kiwnęli, piłkarz „dla dobra Legii” pojednał się z kibolem, który przecież „nie był w stanie się powstrzymać od czynu”, a klub wykazał się och jejku jaką surowością, odwieszając delikwentowi zakaz stadionowy za dawniejsze występki – biedak aż przez rok nie będzie mógł wejść na stadion celem dokonania kolejnych czynów. Ma prawo czuć się pokrzywdzony – przecież w Poznaniu jego kolega po fachu za karczemne ekscesy na trybunach nawet nie stracił ciepłej posadki w klubie, a co dopiero mówić o podważaniu konstytucyjnego prawa do wchodzenia na stadion.

Parafrazując stary dowcip o budowie dobrobytu: Jak rozwiązać nasz problem z kibolami? Wypowiedzieć Niemcom wojnę i od razu się poddać. Sądząc po tym, jak się u nas walczy z kibolami, jest to chyba najbardziej realna opcja, jaką mamy.


A psik!

Dodane: 2 grudnia 2010, w kategorii: Absurdy, Futbol

Ja rozumiem, że w zimie różne przypadłości ludzi atakują, ale żeby Katar?!? No naprawdę, bez jaj. Panowie z FIFA, proszę Was – nie wątpię, że szejkowie smarowali najgrubiej, ale są rzeczy ważniejsze od pieniędzy. Jeśli nie futbol, to chociaż Wasza reputacja.


Przyszłość polskiej piłki

Dodane: 12 sierpnia 2010, w kategorii: Futbol

2015

Reprezentacja po raz pierwszy traci punkty z Liechtensteinem, a kluby zaczynają grę w pucharach od pierwszej rundy kwalifikacyjnej i żaden nie dochodzi dalej niż do drugiej. Kwalifikacyjnej.

2020

W eliminacjach MŚ 2022 zajmujemy ostatnie miejsce w grupie, a w pucharach żaden klub nie przeszedł choćby jednej rundy. Trzeci raz z rzędu.

2025

Dość upokorzeń – przenosimy się do strefy azjatyckiej, tam przynajmniej będziemy wygrywać. Europejski futbol żegnamy honorowym 1-2 z Czarnogórą i trochę mniej honorowym 0-3 mistrza Polski z mistrzem San Marino.

2030

No, czasem nawet wygrywamy, ale i tak awansować do jakichkolwiek mistrzostw się nie udało. Cóż, czekaliśmy 20 lat, możemy poczekać jeszcze trochę.

2035

Do listy państw, które dzięki nam odniosły historyczne piłkarskie sukcesy, dopisaliśmy Oman, Mongolię, Bhutan, Malediwy i Bangladesz. Cóż, przynajmniej nas lubią.

2040

Jednak ta Azja to paskudna jest. Przenosimy się do Oceanii. Jako że Australia i Nowa Zelandia od dawna grają w Azji, powinniśmy już się nie bać kolejnych upokorzeń.

2045

Szkoda, że nie mamy tak wybitnych piłkarzy jak oni, wzdycha selekcjoner po porażce z Fidżi. A tak niewiele brakowało, żebyśmy w końcu awansowali. Do baraży, ale jednak.

2050

PZPN przyznaje, że w polskiej piłce źle się dzieje.


Z powrotem na zadupiu

Dodane: 15 lipca 2010, w kategorii: Futbol
Rozmawiają dwie koleżanki:
– Czemu jesteś taka smutna?
– A wiesz, poznałam wczoraj czarującego, przystojnego faceta, poszliśmy do niego i przeżyłam parę godzin wspaniałego, dzikiego seksu…
– No to chyba powinnaś się cieszyć, a nie smucić?
– No tak, ale potem wróciłam do domu i mąż mnie po staremu przeleciał.

Co tu dużo mówić – cztery dni po zakończeniu mundialu oglądanie meczu Wisły dostarczyło mi wrażeń zupełnie jak w powyższym dowcipie. Ale przynajmniej wuwuzeli wreszcie nie było – zawsze to jakieś pocieszenie.


Dwa mecze do historii

Dodane: 6 lipca 2010, w kategorii: Futbol

Fortuna kołem się toczy. Po rundzie grupowej wydawało się, że dla Europy będą to najgorsze mistrzostwa w historii, a dla Ameryki Południowej najlepsze – tymczasem po dwóch kolejnych rundach sytuacja się odwróciła: Europa ma trzy zespoły w półfinale, a Latynosów reprezentuje już tylko Urugwaj, dla którego to już raczej koniec sukcesów. Wszystko zatem wskazuje, że będą to mistrzostwa historyczne, bo pierwsze, które Europejczycy wygrają poza swoim kontynentem.

Historyczne będą na pewno dla zwycięzców – Holandia i Hiszpania nigdy jeszcze tytułu nie zdobyły; triumf Urugwaju byłby bodaj największą sensacją w historii MŚ; a Niemcy, choć do wygrywania przyzwyczajeni, nigdy jeszcze nie mieli po drodze tylu przeciwników z najwyższej półki. Jest o co walczyć.

Kto zatem wygra?

Niemcy – 40%

Grają pięknie i mądrze, bardzo konsekwentni w obronie, überskuteczni w ataku, opromienieni miażdżącymi zwycięstwami nad Anglią i Argentyną – doprawdy trudno znaleźć jakiś argument przeciwko nim. Chyba tylko taki, że nikt nie jest doskonały, każdemu może się zdarzyć zły dzień (im już się zresztą zdarzył z Serbią), a w futbolu nie ma stuprocentowych pewniaków.

Holandia – 30%

Ta drużyna to dla mnie zagadka, bo tak się pechowo złożyło, że prawie wszystkie mecze grali w środku dnia, kiedy byłem w pracy, więc widziałem ich tylko w nudnym meczu z Japonią i w końcówce spotkania z Brazylią. Tak czy siak w półfinale wydają się zdecydowanymi faworytami, a w finale – cóż, wszystko jest możliwe.

Hiszpania – 25%

Przed mundialem uznawani za absolutnych faworytów do złota, ale jak dotąd męczą się potwornie – w pięciu meczach zdobyli raptem sześć bramek (tyle samo co w jednym z Polską…), przez 90% czasu biją głową w mur, a akcje nijak im się nie mogą elegancko ułożyć. Do tego w półfinale trafiają na perfekcyjnych Niemców, a w ewentualnym finale najpewniej na Holandię, która wyspecjalizowała się w defensywie. Nie ma lekko, ale to ciągle drużyna zdolna do wszystkiego.

Urugwaj – 5%

Co tu dużo mówić – już półfinał jest dla nich wielkim sukcesem. Niby wszystko jest możliwe (dość wspomnieć Grecję na Euro 2004), ale jak już wspomniałem, mistrzostwo dla nich byłoby megasensacją.

No to półfinały czas zacząć. Za chwilę Holandia-Urugwaj, a jutro Niemcy-Hiszpania – prawdopodobnie najlepszy mecz tych mistrzostw;-).


Mistrzostwa na serio czas zacząć

Dodane: 26 czerwca 2010, w kategorii: Futbol

Nie ukrywam, że bardziej lubię mistrzostwa Europy niż świata – przede wszystkim ze względu na rundę grupową. Na ME jej poziom jest względnie wyrównany i nawet czołowe potęgi od początku muszą się mocno sprężać – tym bardziej, że siłą rzeczy walczą o awans także między sobą. Na MŚ grup jest dość dużo, by każda potęga trafiła do innej (wyjątek na trwających MŚ to grupa G, z Brazylią i Portugalią), więc awans jest zwykle oczywistością, a najsilniejsi myślą głównie o tym, by stracić jak najmniej sił przed fazą pucharową. Tym bardziej, że na drugim końcu stawki mamy drużyny „sympatyczne”, dla których sam występ na mundialu już stanowi historyczny sukces, podczas gdy na Euro tylko z rzadka trafi się jakaś Łotwa czy Polska.

Powie ktoś może: Ale zaraz, przecież mieliśmy niespodzianek co niemiara, a prawie nikt nie awansował bez problemów. Cóż, wpadek faworytów faktycznie nie brakowało (przypominają się MŚ 2002), ale i tak prawie wszystko w pierwszej rundzie skończyło się planowo – dość powiedzieć, że z szesnastu drużyn, którym pół roku temu wróżyłem awans, odpadły tylko cztery. A ekspertem na pewno nie jestem.

Dwie niewątpliwe sensacje jednak mieliśmy, przy czym o ile blamaż Francji to w sumie nic nowego (z pięciu ostatnich turniejów to już trzeci, który kończą w pierwszej rundzie, w tym drugi z rzędu), o tyle występ Italii trudno w ogóle skomentować – mistrz świata zajmujący ostatnie miejsce w bezapelacyjnie najsłabszej grupie, remisujący z „sympatyczną” Nową Zelandią i zbierający łomot od Słowacji, która nawet z Polską wygrywała fuksem – doprawdy, brak słów. Co prawda niektórzy twierdzą, że właściwie to od poprzedniego mundialu wiele się nie zmieniło – znowu Włosi minimalnie lepsi od Francuzów;-).


Roje Pszczół Afrykańskich 2010

Dodane: 13 czerwca 2010, w kategorii: Futbol

Po meczu otwarcia myślałem: cóż, skoro gospodarze grają, to i trudno się dziwić kibicom. Po meczu Argentyna-Nigeria: OK, drużyna z Afryki to prawie jak gospodarze. Po meczu Anglia-USA: no dobra, RPA była kolonią brytyjską, więc Anglicy to też prawie jak gospodarze. Ale po połowie meczu Niemcy-Australia nie mam już żadnego wytłumaczenia ani złudzeń: te trąbiące od pierwszej do ostatniej minuty wuwuzele nie mają nic wspólnego z tym, kto akurat gra – trąbią niezależnie od wszystkiego, co najwyżej z różnym natężeniem, i jeśli organizatorzy ich nie zakażą, będą trąbić do ostatniego gwizdka finału.

A jak trąbią – patrz tytuł. Przy dwóch-trzech meczach dziennie cholery można dostać, bo to brzęczenie zostaje w uszach jeszcze jakiś czas po wyłączeniu telewizora. Naprawdę współczuję piłkarzom i kibicom (tym nie trąbiącym), którzy muszą tego słuchać na żywo, wielokrotnie głośniej. Pozostaje mieć nadzieję, że ten zwyczaj nie zyska sobie popularności poza RPA, bo to by była tragedia.


« Starsze wpisy Nowsze wpisy »