Po raz kolejny opowiadania nominowane do najważniejszej nagrody w polskiej fantastyce zostały wydane w darmowym ebooku i zamierzałem je tu po raz kolejny zrecenzować – ale po raz kolejny stwierdziłem, że do recenzowania nie mam już serca, a do tego również po raz kolejny muszę powiedzieć, że poziom tekstów ciągle spada. Jeszcze w zeszłym roku przynajmniej jedno opowiadanie było naprawdę dobre i oryginalne, a dwa kolejne niezłe – w tym natomiast nie jestem w stanie pochwalić zupełnie niczego.
Nie żeby był jakiś zupełny dramat, nie w tym rzecz – wszystkie pięć utworów napisane jest solidnie, bez jakichś znaczących potknięć, żaden się nie prosi, by się nad nim poznęcać, a to już więcej, niż można było powiedzieć o zeszłorocznych nominacjach. Problem w tym, że niczego poza solidnością żaden z tych tekstów nie oferuje. Wszystko to wariacje historii tysiąc razy już opowiedzianych, w dekoracjach tysiąc razy już użytych, wszystko aż do bólu sztampowe, schematyczne i przewidywalne – może tylko „Simon” Przybyłka lekko zaskakuje finałowym twistem fabularnym (notabene chytrze wykorzystanym przez autora, żeby się bezkarnie pozachwycać samym sobą), reszta grzecznie biegła dokładnie takimi torami, jakich się spodziewałem już po pierwszych stronach. Albo za dużo fantastyki w życiu przeczytałem, albo branża goni w piętkę, zainteresowana już tylko kasą i niezdolna wyprodukować cokolwiek oryginalnego.
Gdybym koniecznie musiał na coś zagłosować, to chyba właśnie na „Simona”, który jako jedyny przynajmniej próbuje się wybić ponad przeciętność – ale to nadal tylko mniejsze zło, tekst tylko trochę sprawniej napisany. Pozostałych opowiadań nawet nie byłbym w stanie ułożyć w jakiś ranking – wszystkie jednakowo nijakie, jednakowo eksploatujące znane schematy, jednakowo grające na bezbramkowy remis.
I to jest zresztą jeden z powodów, dla których recenzowanie mi się przejadło: wybitnym utworem można się pozachwycać, oryginalny można docenić za wyjątkowość, denny można chociaż malowniczo zjechać, natomiast w przypadku tekstu przeciętnego i sztampowego, który ani niczym nie zaskakuje, ani niczym się nie wyróżnia, ani nie ma poważnych plusów czy minusów – cóż, w takim przypadku najzwyczajniej w świecie nie ma czego ciekawego napisać…
(A w kategorii Powieść w ciemno bym głosował na Starość aksolotla – to wprawdzie jedna ze słabszych powieści Dukaja, ale idę o zakład, że i tak powyżej poziomu konkurencji)
Komentarze
Zgadzam się, że bieda. Dziedzic-Chojnacka drugi raz z rzędu napisała opowiadanie (tym razem krótsze), w którym tylko ona wie, o co chodzi. Świat przedstawiony w „Koziorożcu i Smoku” jest umiarkowanie ciekawy, ale o pozostałych elementach trudno powiedzieć coś dobrego. „Simon” podobał mi się zdecydowanie mniej niż Tobie; z wyjątkiem twistu w końcówce za dużo tu schematyczności i erpegowej fabuły. „Milczenie owiec” całkiem sprawnie przygląda się zagadnieniu budzenia się samoświadomości u AI, lecz oczywiście ten trop był przerabiany setki razy wcześniej. Natomiast najbardziej podobała mi się „Pajęczarka”, bo choć opowiadanie nie jest wybitne, to wszystko w nim trybi.
No i wygrał Wegner – pewnie dzięki nazwisku, bo „Milczenie owcy” nie było ani lepsze, ani gorsze od konkurencji. Pozostaje mieć nadzieję, że za rok będzie ciekawiej.
Swoją drogą, przeczytałem „Legendy polskie”, z którego „Milczenie owcy” pochodzi. Opowiadanie Wegnera jest tam jednym ze słabszych utworów, a cały zbiór oceniam o rząd wielkości lepiej niż tegoroczną antologię zajdlowską. Źle ci fani nominują, źle…
Że o rząd wielkości, to bym nie powiedział, ale fakt – legendy były znacznie lepsze.
Ja oceniam książki i filmy systemem pięciostopniowym, więc różnica tylko jednego stopnia to już dla mnie rząd wielkości. :)