Cichy Fragles

skocz do treści

Starość aksolotla (Jacek Dukaj)

Dodane: 17 marca 2015, w kategorii: Literatura

okładka (Allegro)

Pierwszy raz w historii bloga pokonałem swoją ślimaczą naturę i oto jest – recenzja najnowszej powieści Dukaja raptem tydzień po premierze!

Premierze niecodziennej, bo wyłącznie w wersji elektronicznej, a o papierowej nawet nie wiadomo czy będzie. Postęp jest nieubłagany, kolejny krok w kierunku śmierci papieru został zrobiony i tak dalej – ale przede wszystkim chodziło pewnie o prozaiczne względy marketingowe. Niby e-book zawiera jakieś linki i piętrowe przypisy, ale to tylko pretekst, tak naprawdę nie ma tu niczego, co by się nie dało przenieść na tradycyjny papier.

Mniejsza jednak o formę, zajmijmy się treścią.

Zaczyna się nie tyle nawet od trzęsienia ziemi, co od jej sterylizacji: w naszą planetę uderza strumień neutronowy, natychmiastowo niszczący wszelkie życie. Dzięki technologii nie jest to jednak ostateczny koniec, rzecz się bowiem dzieje w niedalekiej (?) przyszłości, w której możliwe jest już zeskanowanie mózgu i skopiowanie jego zawartości do komputera – służy do tego urządzenie o nazwie InSoul3, stworzone dla graczy, żeby mogli sobie generować doskonałe boty – więc ci, którzy mieli szczęście znaleźć się po bezpiecznej stronie planety w chwili uderzenia, w pośpiechu się zeskanowali, żeby chociaż te boty po nich pozostały.

W tym momencie nie mogę się nie przyczepić: istnieje technologia pozwalająca przenieść umysł do komputera, tak rozwinięta, że już cenowo osiągalna dla zwykłych śmiertelników – i z powodu jakichś bliżej niesprecyzowanych obiekcji moralnych nikt sobie takich kopii nie tworzył, dopóki nie nadszedł koniec świata? W późniejszej części dowiadujemy się, że apokalipsy nie przetrwał ani jeden Japończyk, bo ich kraj był po złej stronie planety i nie mieli czasu na reakcję – serio? Ani jednemu nie przyszło wcześniej do głowy skopiować się do komputera tak po prostu, bo to możliwe? W kraju, gdzie już dzisiaj nie brakuje cudaków żeniących się z wirtualnymi postaciami? No bez jaj, naprawdę.

Tak czy siak, umysły w komputerach przetrwały zagładę, otrząsnęły się z szoku i zaczęły kombinować, jak tu dalej żyć – szczęśliwie automatyzacja zdążyła zajść tak daleko, że elektrownie i wszelka infrastruktura generalnie nadal działa, a o robota dającego się kontrolować przez internet nietrudno, więc ocaleńcy hakują co popadnie – roboty przemysłowe, medyczne, sprzątające, a nawet sekslalki – wszystko, co może się ruszać i ma jakieś narządy zmysłów, nadaje się przecież na ciało. Stopniowo ogarniają się na tyle, że zaczynają odbudowywać cywilizację, a nawet pracować nad odtworzeniem biologicznego życia…

…i tu autorowi niespodziewanie kończy się wena. W sumie wszystko, co udało mu się wycisnąć z wyjściowej sytuacji, to kryzys egzystencjalny głównego bohatera, cała reszta to powtórka z rozrywki. Niespodziewany koniec świata, który fuksem przetrwała garstka odszczepieńców – „Science fiction”. Życie traktowane jak gra komputerowa – „Linia oporu”. Przeskakiwanie między ciałami, nowa biologia – „Król bólu i pasikonik”. Transhumanizm i modyfikacje ciała – „Perfekcyjna niedoskonałość” i ponownie „Science fiction”. Poszukiwanie obcej cywilizacji na podstawie odkształceń czasoprzestrzeni – „Aguerre w świcie”, nawet rozmowa na radioteleskopie natychmiast przypomniała mi konfrontację Aguerre’a z Petrcem. Zakończenie znowuż kojarzy się z „Królem bólu”. Wszystko już gdzieś u Dukaja było, praktycznie ani jednego nowego rekwizytu nie zauważyłem, a ich kombinacja też niczego więcej nie wnosi.

Choć mogłaby: skoro cyfrowe umysły można łatwo kopiować (i się z tego korzysta), to aż się prosi o zaprezentowanie jakichś relacji między kopiami. Nie tylko współpracy, ale i rywalizacji – niektórzy padli ofiarą piractwa, ponieważ konkurujące ze sobą gildie chciały ich mieć dla siebie, co stanowi piękny punkt wyjścia do konfliktów i kryzysów tożsamości, jakich świat nie widział – zupełnie niewykorzystany. Odtwarzanie biologii – też niezłe pole do popisu, też ledwie zarysowane. Gildie walczące o wpływy – cały czas daleko w tle, na oko różniące się od siebie głównie nazwą i logiem, bo rzadko kiedy słyszymy o nich coś konkretniejszego. Przemiany kulturowe w świecie botów, zmieniających „ciała” jak rękawiczki – sprowadzają się do używania emotek zamiast mimiki. Tyle niewykorzystanych szans…

OK, to nadal Dukaj, nadal czyta się to z przyjemnością, literacko i naukowo powieść na poziomie znacznie powyżej większości fantastów, tyle że poniżej tego, do czego autor nas przyzwyczaił. Gdyby to była pierwsza jego książka, może bym się i zachwycił, nie wykluczam – ale pierwsza nie jest, ani nawet nie dziesiąta, więc pewne sztuczki już nie robią na mnie wrażenia. Cóż, miejmy nadzieję, że ta powieść (właściwie mikropowieść, w PDF-ie 170 stron dużą czcionką, z czego przynajmniej 30 stron obrazków) to tylko taki niezobowiązujący przerywnik pomiędzy poważniejszymi dziełami, do których autor bardziej się przykłada i dlatego tak długo już na nie czekamy…

Ocena: 4

Inne tego autora: Lód, Wroniec, Król bólu (#1, #2, #3), Portret nietoty, Science fiction


Komentarze

Podobne wpisy