Dlaczego tylko XX? Cóż, mógłbym tutaj machnąć nostalgiczny wywód o starych dobrych czasach pionierskiego romantyzmu, kiedy takie gry robili, panie, że dzisiaj to już nawet na bazarze takich nie mają – ale byłoby to bzdura i zrzędzenie zgreda żyjącego przeszłością. Owszem, DOSBox jest jednym z częściej odpalanych przeze mnie programów, mimo to (a może właśnie dlatego) na dawne hity patrzę bez emocji i nie zamierzam ich idealizować, ani deprecjonować hitów dzisiejszych, które za kolejne kilkanaście lat zapewne będą wspominane z taką samą nostalgią i wychwalane tymi samymi frazami. Zatem – dlaczego?
Po pierwsze, z daleka lepiej widać – do tytułów sprzed kilkunastu lat łatwiej podejść z dystansem, bez uprzedzeń, z samodzielnie wyrobioną przez lata opinią. Po drugie, trudno porównywać gierki z różnych epok – przepaść technologiczna (i finansowa) jest zbyt wielka, żeby był jakikolwiek sens stawiać obok siebie np. Ishar i Skyrim. Fakt, aby być w tym punkcie konsekwentnym, należałoby i XX wiek podzielić na dwie czy trzy epoki, ale ojtam ojtam;-). Po trzecie wreszcie, w początkach obecnego stulecia zacząłem wypadać z obiegu i dziś już tylko z grubsza się orientuję, co tam w gierkach piszczy (dość powiedzieć, że w kolejce do zagrania mam takie tytuły jak Gothic 2 czy Fable), więc aktualniejszego rankingu nie byłbym w stanie zrobić rzetelnie.
Dobra, do rzeczy. Oto moja subiektywna lista w kolejności alfabetycznej:
Civilization
Treść Civilization została dokładnie zawarta w tytule tej gry. Jest to historia rozwoju cywilizacji ludzkiej, historia odkryć, paktów i podbojów, walki z naturą i z innymi ludźmi, historia ekonomii, która zawsze bezlitośnie weryfikuje zamierzenia polityków i strategów.
Nic dodać, nic ująć – ten cytat z „Biblii komputerowego gracza” powinien wystarczyć za wprowadzenie ludziom, którzy o „Cywilizacji” nie słyszeli. Pozostałe 99% graczy chyba żadnych tłumaczeń nie potrzebuje – kto choć raz w to zagrał, zbudował kilka miast, stoczył parę wojen z sąsiadami, rozwinął jakąś technologię i tak dalej, powinien znać magię tej gry i syndrom „jeszcze jednej tury”. Dziś oczywiście wygląda ona już bardzo blado na tle swoich kolejnych części, ale w roku 1990 to była naprawdę strategia ultymatywna, w cieniu której wszelka konkurencja jeszcze długo leżała i kwiczała.