Jak to jest, że nie macie czasu lub/i ochoty, by poświęcić kwadrans na pójście do punktu wyborczego i oddanie głosu, a macie – najwyraźniej – aż w nadmiarze czasu i ochoty na struganie sążnistych tekstów, w których swoje olewactwo próbujecie uzasadnić?
20 lat temu skończył się w Polsce komunizm
Dodane: 4 czerwca 2009, w kategorii: Polityka
Przymierzałem się do tego wpisu z różnych stron, ale ciągle jakoś koślawo wychodziło, więc stwierdziłem, że nie ma co się rozpisywać. Wystarczy krótko przypomnieć, że dwadzieścia lat temu odnieśliśmy jeden z największych sukcesów w naszej historii. Tym, którzy tego dokonali – wieczna cześć i chwała. Tym, którzy ten sukces deprecjonują – cóż, niech historia litościwie o nich zapomni.
Jak poprawić Europarlament?
Dodane: 23 maja 2009, w kategorii: Polityka, Przemyślenia
Wybory za pasem, a kampania jeszcze bardziej niemrawa niż pięć lat temu. O jej poziomie merytorycznym szkoda w ogóle mówić – jedno wielkie dziadostwo. Nic dziwnego, że frekwencja też się zapowiada jeszcze mniejsza, choć już poprzednio była rekordowo niska. Określenie „wybory drugiej kategorii” samo się nasuwa…
W tym miejscu wypadałoby umieścić litanię narzekań na słabość Europarlamentu, krótkowzroczność wyborców i ignorancję polityków, ale nie mam ochoty powtarzać po raz sto pierwszy tego, co już zostało powiedziane sto razy. Tym bardziej, że w tych kwestiach i tak nic się praktycznie nie da zrobić – wzrost znaczenia EP tak czy siak musi postępować małymi krokami i żadna siła tego znacząco nie przyspieszy; podobnie wyborcy i politycy są jacy są i nie zmienią się z dnia na dzień. A poza tym jest jeszcze jedna ważna kwestia, którą mało kto porusza – i to na nią chciałbym przede wszystkim zwrócić uwagę.
Mianowicie: O co tak naprawdę chodzi w tych wyborach? Jakie ma znaczenie, na kogo zagłosujemy? Czy istnieje jakakolwiek różnica np. między głosem na PO i głosem na PSL, skoro jedni i drudzy należą do tej samej frakcji w Europarlamencie? Czy ma jakiekolwiek znaczenie (poza psychologicznym), która partia te wybory wygra?
Tu właśnie leży pies pogrzebany – w krajowych wyborach stawka jest jasna (kto wygrywa, ten rządzi), natomiast w eurowyborach tej stawki nie widać – wygrana partii XYZ praktycznie nic jej nie daje i w żaden zauważalny sposób nie wpływa na cokolwiek, a w dodatku podziały partyjne w wyborach nie pokrywają się z podziałami w parlamencie. Wobec tego przeciętny wyborca nie ma tak naprawdę żadnego powodu (poza osobistymi sympatiami), by głosować na tych czy tamtych – i tak nie zrobi to żadnej widocznej różnicy.
Coraz tragiczniej
Dodane: 13 kwietnia 2009, w kategorii: Absurdy, Polityka, PrzemyśleniaDruga Rzeczpospolita – trzy razy przez dwadzieścia lat.
PRL – cztery razy przez ponad czterdzieści lat.
Trzecia Rzeczpospolita – jak dotąd jedenaście razy przez dwadzieścia lat. W tym pięć razy przez ostatnie trzy lata.
Mowa oczywiście o dzisiejszym temacie numer jeden, czyli kolejnej żałobie narodowej. Bardzo ciekawy trend, prawda?
Ciekawe jest też porównanie przyczyn. W Drugiej RP i w PRL-u żałobę ogłaszano wyłącznie po śmierci znaczących postaci (jak Narutowicz, Piłsudski, Stalin, Bierut czy Wyszyński), Kwaśniewski ogłaszał ją tylko przy okazji naprawdę ważnych wydarzeń (powódź, jedenasty września, tsunami czy śmierć papieża), a Kaczyński? Zawalona hala, eksplozja w kopalni, wypadek autobusu, katastrofa lotnicza, pożar w hotelu. Bez wątpienia tragedie, ale czy rzeczywiście ważne dla całego narodu i zasługujące na taką „nobilitację”? Pytanie czysto retoryczne – wiadomo, że chodzi o PR i nic więcej.
Napisałbym jeszcze coś o innej statystyce, ale tu już mnie uprzedził Modrzew, z którym całkowicie się zgadzam i solidaryzuję, ale layoutu na różowo nie chce mi się przerabiać;-).
Ale mniejsza o żałobę, bo to w sumie drugorzędna kwestia. Gorzej, że po raz kolejny słyszę, że Kaczor z Donaldem już się spieszą z rozdawaniem państwowej kasy ofiarom pożaru. I to mnie już naprawdę wkurza, bo codziennie dziesiątki ludzi tragicznie giną i ich rodzinom jakoś władza pięniędzy nie daje – tak jakby istniała jakaś różnica między ofiarą małej i dużej katastrofy. Tzn. z punktu widzenia mediów – a zatem i polityków – oczywiście istnieje, ale w takim razie mogliby z łaski swojej sypać swoimi własnymi pieniędzmi, a nie robić sobie kampanię wyborczą za nasze.
No i ostatni kretynizm, czyli natychmiastowe podróże premiera i prezydenta na miejsce katastrofy, gdzie nie tylko nie są do niczego potrzebni, ale jeszcze nierzadko przeszkadzają w akcji ratunkowej, bo część służb musi nadskakiwać jaśnie panom zamiast normalnie pracować. Cóż, służba nie drużba, ale mam nadzieję, że trafi się kiedyś jakiś poszkodowany, który podczas transmisji na żywo z miejsca katastrofy poczęstuje zatroskanego prezydenta czy premiera ciętą ripostą wujka Staszka.
Ziemkiewicz sięgnął bruku
Dodane: 25 lutego 2009, w kategorii: Polityka, PrzemyśleniaKiedyś Rafał A. Ziemkiewicz zaliczał się do moich ulubionych publicystów – co było o tyle ciekawe, że z przynajmniej połową jego poglądów absolutnie i fundamentalnie się nie zgadzałem. Nie mogłem mu jednak odmówić świetnego (i wyjątkowo ostrego) pióra, świetnej konstrukcji tekstów, bardzo celnej argumentacji, konsekwentnie przełamującej wszelkie stereotypy i utarte sądy, wreszcie wyjątkowej zręczności w przekonywaniu do swoich twierdzeń. Wszystkich tych cech mógł mu zazdrościć niemal każdy felietonista w kraju. Niestety, nie bez powodu wszystko to piszę w czasie przeszłym. Oto bowiem gdzieś tak pomiędzy rokiem 2004 i 2005 coś się w tej maszynie do produkcji felietonów zaczęło zacinać.
Pierwszym sygnałem spadku formy był porażająco durny tekst o problemach psychicznych dotykających polskich żołnierzy wracających z Iraku. Ziemkiewicz problemy te podsumował stwierdzeniem, że widocznie nasz bohaterski naród strasznie nisko upadł, skoro nasi żołnierze wpadają w depresję tylko dlatego, że ktoś do nich strzela, a tak w ogóle to w Bagdadzie jest bezpieczniej niż w typowym europejskim mieście, więc żołnierz powinien stamtąd wracać jak z wakacji. Trudno mi było uwierzyć, że ten stek bredni jest dziełem autora znanego z profesjonalizmu i bezlitosnego piętnowania ignorancji wśród kolegów po fachu – tym niemniej podpis nie pozostawiał wątpliwości. No ale pojedyncza wpadka może się zdarzyć każdemu.
Dwudziesta rocznica cudu nad Wisłą
Dodane: 6 lutego 2009, w kategorii: PolitykaNie, to nie pomyłka, proszę nie korygować kalendarzy. Nie chodzi mi tu o bitwę warszawską (którą nazwano cudem całkowicie niesłusznie i z krzywdą dla jej bohaterów), tylko o wydarzenie może mniej efektowne, ale w polskich realiach daleko bardziej zadziwiające i unikalne – oto polityczni wrogowie, którzy od lat toczyli ze sobą świętą wojnę, postanowili się dogadać. Już samo w sobie zakrawało to na cud, a efekt tych rozmów – natychmiastowy, całkowicie bezkrwawy upadek systemu, który w powszechnej opinii miał się trzymać jeszcze przez dekady, a jak upaść, to tylko z wielkim hukiem – ten efekt nikomu się wtedy nawet nie śnił.
Cóż więcej dodawać – na temat Okrągłego Stołu powiedziano już wszystko, a w najbliższych miesiącach będzie się mówić jeszcze więcej, zatem poprzestanę na krótkich podziękowaniach dla autorów tego cudu. Autorów nieświadomych i często mimowolnych, ale jednak.

Dziękuję.
Polska Rzeczpospolita Kościelna
Dodane: 2 lutego 2009, w kategorii: Absurdy, PolitykaNie od dziś wiadomo, że rozdział Kościoła od państwa jest w Polsce marzeniem ściętej głowy, ale inwencja naszych polityków w dążeniu do państwa wyznaniowego nadal potrafi mnie zadziwić. Oto Newsweek donosi, że w Sejmie powstał – uwaga – Parlamentarny Zespół na rzecz Katolickiej Nauki Społecznej, który to zespół ma „zlustrować polskie prawo pod kątem zgodności ze społeczną nauką Kościoła„. Lustrowaniem chce się zajmować blisko setka (p)osłów – ponoć głównie z PiS-u, ale idę o zakład, że i z Platformy ktoś się tam zaplątał.
W tym miejscu powinien nastąpić jakiś zgryźliwy komentarz, ale nawet mi się nie chce.
10 lat euro
Dodane: 5 stycznia 2009, w kategorii: Polityka
Początek roku nigdy nie należał do moich ulubionych okresów, bo zawsze jakoś ciężko się zmusić do jakichkolwiek konstruktywnych działań po długim świątecznym odpoczynku. A w tym roku jakoś szczególnie ciężko mi się przebudzić – toteż dopiero dzisiaj zauważyłem, że cztery dni temu minęło dziesięć lat (jak ten czas leci!) od powstania euro.
Rocznica nie jest – jak na walutę – szczególnie imponująca, a w dodatku wypadła paskudnie, bo w środku gigantycznego kryzysu – ale też te nieciekawe okoliczności pozwalają dodatkowo docenić sukces wspólnej waluty. Dość porównać Słowację, która dzięki wejściu do Eurolandu nie musi się obawiać wahań kursu, z Islandią, która poznała ostatnio uroki dewaluacji – czy choćby z Polską, która nagle się przekonała, że jednak złotówka nie jest tak doskonale stabilna, jak się wydawało. Zresztą co tam złotówka – nawet mocarny brytyjski funt leci ostatnio na pysk. A euro – wbrew niegdysiejszym twierdzeniom o jego nieuniknionym upadku – z roku na rok radzi sobie coraz lepiej.
Tylko przyjmowanie wspólnej waluty przez kolejne państwa idzie jak po grudzie – do początkowej jedenastki dołączyło przez ten czas zaledwie pięć krajów. Dla innych albo wymagania były za wysokie (tu wyrazy współczucia dla Litwy, która nie zdołała spełnić kryteriów w 2007, bo miała inflację o 0.07% za wysoką), albo rządzącym się nie chciało (tu ukłon pod adresem rządów Marcinkiewicza i Kaczyńskiego), a obecnie widoki na dalsze rozszerzenia są marne – Polska wejdzie w najlepszym razie w 2012, reszta pewnie jeszcze później. Chyba że Islandia się pospieszy;-).
Ale, jak zwykł mawiać mój nauczyciel matematyki, cóż to jest wobec wieczności.

PS. Z przyczyn wspomnianych na początku również dopiero dzisiaj się dowiedziałem, że w przeddzień tej rocznicy EuroPAP zakończył działalność. Szkoda, bo dobrych serwisów informacyjnych z wiadomościami ze świata mamy bardzo niewiele. Ten może rewelacyjny nie był, ale przynajmniej pisał o czymś więcej niż wygłupy Berlusconiego i pogróżki Putina. A główny serwis PAP to bieda z nędzą…
Prezydent wszystkich kaczystów
Dodane: 15 grudnia 2008, w kategorii: Absurdy, Polityka- Ustawa o przekształcaniu ZOZ-ów w spółki
- Ustawa o pracownikach ZOZ-ów
- Ustawa reformująca służbę zdrowia
- Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji
- Ustawa o emeryturach i rentach z FUS
- Ustawa o ratyfikacji Konwencji ds. kontaktów z dziećmi
- Ustawa o odrolnieniu gruntów w miastach
- Ustawa o emeryturach pomostowych
Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, są to ustawy zawetowane przez Kaczyńskiego przez ostatnie – bagatela – trzy tygodnie. Komentarz jest chyba zbyteczny…
Instytut Propagowania Nekromancji
Dodane: 29 listopada 2008, w kategorii: Absurdy, PolitykaIPN nie może ostatnio dojść do ładu z trupami – ledwo opadł kurz po szopce ekshumacyjnej, a tu kolejna nekroafera – esbek prowadzący agenta Bolka, który to esbek według „historyków” z IPN-u miał od kilku lat nie żyć, jednak żyje. A w dodatku zaprzecza tezom głoszonym przez IPN na temat swoich kontaktów z Wałęsą.
Mógłbym tu dodać jakiś zgryźliwy komentarz na temat rzetelności badań naukowych, ale nawet mi się nie chce. Dla ludzi rozumnych komentarz jest zbyteczny, a pozostali i tak nie przestaną wierzyć IPN-owcom. Odnotowuję więc tylko fakt, bo jakoś na ten temat dziwnie cicho w sieci.



