Cichy Fragles

skocz do treści

Przeczytane w 2011 #3

Dodane: 30 grudnia 2011, w kategorii: Literatura

W dzisiejszym odcinku:

  • O poznaniu w twórczości Stanisława Lema (Maciej Płaza)
  • Kot, który czytał wspak (L.J. Braun)
  • Osiedle Swoboda (Śledziu)
  • Rosja. Widzenia transoceaniczne (Czesław Miłosz)
  • Pan Samochodzik i jego autor (Piotr Łopuszański)
  • spis treści;-)

O poznaniu w twórczości Stanisława Lema (Maciej Płaza)

O poznaniu w twórczości Stanisława Lema | Maciej Płaza (Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego)

Doktorat o problemach poznawczych poruszanych przez Lema. Brzmi groźnie? No i słusznie – zdecydowanie nie jest to książka dla masowego czytelnika. Ale spokojnie – ciężko jest tylko przez pierwsze 300 stron z kawałkiem, pozostałe 200 to już luzik;-).

A już na poważnie: zaczyna się od rozdziału pt „Struktury i strategie” wprowadzającego nas w metody, jakimi Lem dążył w swojej prozie i eseistyce do prawdy. Metody, do których należytego zrozumienia przydałby się możne nie od razu doktorat, ale choćby magisterka z literaturoznawstwa, a i o filozofii wypadałoby to i owo wiedzieć. Naprawdę ciężko robi się jednak dopiero w drugim rozdziale, analizującym książki Lema o nauce, ze szczególnym uwzględnieniem takich tytułów jak Summa Technologiae czy Filozofia przypadku, która sama w sobie była bardzo wymagającą lekturą, a jej analiza, pełna nisko latających specjalistycznych terminów, wymaga nawet jeszcze większego wysiłku od czytelnika.

Ale potem, jak wspomniałem, jest już z górki – rozdział o powieściach czyta się dość gładko, bo i przedmiot analizy prostszy, i sama analiza mniej wyczerpująca (w obu tego słowa znaczeniach) – na stu stronach z okładem przelatujemy przez, jeśli dobrze policzyłem, w sumie jedenaście tytułów, by na koniec dojść do Doskonałej próżni, gdzie znowu trzeba się trochę wysilić, tak przy meritum, jak i przy teoretycznym wprowadzeniu do apokryfów.

Wysiłek niewątpliwie warto podjąć, bo autor zdecydowanie wie co pisze, a drugiej równie „wysokopoziomowej” publikacji o twórczości Lema długo by szukać. Jednak każdy kij ma dwa końce – bez fachowej wiedzy brnie się przez to z trudem i kończy w poczuciu niepełnego zrozumienia, o co tu dokładnie chodziło. Cóż, jak już wspominałem, to doktorat, a nie książka popularno-naukowa, więc brak taryfy ulgowej jest uzasadniony – aczkolwiek wydając pracę w formie książki, można było pomyśleć nad jej „wygładzeniem”, żeby nie tylko naukowcy mieli z niej pełną satysfakcję.

Ocena: 4+

Kot, który czytał wspak (L.J. Braun)

Kot, który czytał wspak | L.J. Braun (Elipsa)

Lekki, łatwy i nawet przyjemny kryminałek – na tym w sumie można by zakończyć recenzję, bo książeczka krótka (niecałe 200 stron małego formatu), a fabuła na tyle banalna i schematyczna, że nawet niewarta streszczania: w galerii sztuki popełniono morderstwo, wkrótce potem ginie także jeden z podejrzanych, a gdy główny bohater jest już prawie pewny rozwiązania zagadki, tytułowy kot niechcący (?) kieruje go na inny trop – jak się szybko okazuje, właściwy. Ot i wszystko. Autorkę należy oczywiście pochwalić za słuszne i prawomyślne podejście do szlachetnych stworzeń, jakimi niewątpliwie są koty;-), ale – no cóż, nic ponadto.

Ocena: 4-

Osiedle Swoboda (Śledziu)

Osiedle Swoboda | Śledziu (Kultura Gniewu)

Kto nie słyszał o Osiedlu Swoboda, nie wie nic o współczesnym polskim komiksie. No ale nie tylko komiksiarze mnie czytają, więc tytułem wspowadzenia: OS to zbiór humorystycznych historii (drukowanych pierwotnie w kultowym, aczkolwiek dziś już nieistniejącym piśmie Produkt) o perypetiach kilku kumpli ze stereotypowego polskiego blokowiska, gdzie wszystko się kręci wokół zakrapianych imprez, prochów, dresiarzy kradnących komórki i tak dalej. Historyjki w większości nieskomplikowane fabularnie (trudny powrót do domu po całonocnej popijawie, problemy z bandziorami walczącymi o monopol na handel prochami na osiedlu, próby znalezienia jakiejkolwiek pracy, żeby mieć na chleb i wódkę), ich siłą jest raczej klimat, perfekcyjne oddanie mentalności bohaterów i ich stylu życia, no i oczywiście humor, z którego Śledziu szczególnie słynie.

Nie brak opinii, że to najlepszy polski komiks po 1989, mi tu jednak czegoś do szczęścia zabrakło. Może dlatego, że blokowiska i hip-hop to zdecydowanie nie moje klimaty, a może przez porównanie z wydaną kilka lat temu przez Egmont kontynuacją serii – trochę staranniej rysowaną, z epicką fabułą i z dużo większym rozmachem – choć szybko urwaną i dokończoną na chybcika, bo sprzedaż była poniżej oczekiwań. Wielka szkoda, bo z tego mogło wyjść naprawdę Coś. Wracając do niniejszego tomu – osobiście za najlepszy polski komiks po 1989 uważam „48 stron”, ale Osiedle Swoboda z pewnością też bym umieścił na podium.

Ocena: 4+

Rosja. Widzenia transoceaniczne (Czesław Miłosz)

Rosja. Widzenia transoceaniczne | Czesław Miłosz (Zeszyty Literackie)

Zbiór esejów na temat Rosji, pisanych (z paroma wyjątkami) w Ameryce dla Amerykanów. Miłosz przez lata wykładał w Berkeley literaturę Dostojewskiego i głównie z tego okresu pochodzą teksty zawarte w tym zbiorze. Na szczęście nie są one – jak można by się obawiać – dostosowane do poziomu stereotypowego amerykańskiego ignoranta, który nie odróżnia Rosji od Rodezji. Nic z tych rzeczy, autor trzyma wysoki poziom, zarazem jednak dba o przystępność swoich wywodów dla czytelnika mniej zorientowanego w temacie – nie trzeba więc być wielkim erudytą i znawcą Rosji, żeby je docenić.

A jest co doceniać. Miłosz bardzo barwnie i interesująco pisze o meandrach duszy rosyjskiej, o tamtejszych myślicielach (ze szczególnym uwzględnieniem Sołowjowa i Bielińskiego) prezentujących notabene mocno odjechane poglądy, a także o literaturze, oczywiście koncentrując się na Dostojewskim – pechowo o „Zbrodni i karze” jest tu niewiele, a o „Idiocie” ledwie parę wzmianek – eseje traktują głównie o „Braciach Karamazow” i „Biesach”, których nie czytałem. No cóż, przynajmniej mam dodatkową motywację, żeby się za te dzieła w końcu zabrać.

Na temat treści esejów nie będę się już rozwodzić – za dużo by tego było, a i nie sądzę, żebym potrafił wyłożyć myśli Miłosza lepiej niż on sam;-). Skończę zatem krótko: polecam i już.

Ocena: 5

Pan Samochodzik i jego autor (Piotr Łopuszański)

Pan Samochodzik i jego autor | Piotr Łopuszański (Nowy Świat)

Powiedzieć, że wychowałem się na kultowym cyklu Nienackiego, byłoby lekką przesadą, tym niemniej zawsze „Samochodziki” lubiłem, więc i po książkę o nich chętnie sięgnąłem, szczególnie że była w promocji;-). Wrażenia mam jednak mocno mieszane.

Zaczyna się obiecująco – długim, ciekawym i szczegółowym życiorysem Nienackiego. Życiorysem, jak się okazuje, niezbyt chwalebnym, jako że Nienacki był przez całe życie gorliwym komunistą – do tego stopnia, że służył w ORMO, popierał stan wojenny, funkcjonariuszy systemu czynił pozytywnymi bohaterami swoich utworów (szczęśliwie akurat nie „samochodzików”), a w swoim dorobku miał nawet powieść o szlachetnych ubekach tropiących niedobitki AK uprawiające podłą antypaństwową działalność. Brr.

Z drugiej strony, Nienacki popierał system całkowicie szczerze, nie oczekując za to profitów (większość życia spędził zresztą w skromnym domku na mazurach, gdzie nie miał nawet prądu) i nic nie wskazuje, żeby kogokolwiek skrzywdził, a w ORMO nie zajmował się pałowaniem studentów, tylko wlepianiem mandatów za śmiecenie i niszczenie przyrody (którą gorąco kochał i głośno pomstował – także w „samochodzikach” – na tłumy turystów, nieodwracalnie zmieniających dzikie tereny w kurorty). Tak więc jednoznacznie go potępić nie można.

Życiorys, jako się rzekło, ciekawy, ale potem zaczyna się robić słabiej. Streszczenia poszczególnych powieści jeszcze w miarę dobrze się czyta, jednak im dalej w las, tym bardziej męczy posunięta do absurdu drobiazgowość autora, który wprawdzie imponuje dogłębną znajomością tematu, ale i nierzadko przyprawia czytelnika o senność – np. pisząc o różnicach między kolejnymi wydaniami skrupulatnie wylicza nawet drobne poprawki stylistyczne czy interpunkcyjne, typu zamiana przecinka na myślnik w jednym zdaniu.

Nie chciałbym być źle zrozumiany – jak najbardziej doceniam, a nawet podziwiam benedyktyńską cierpliwość, jakiej bez wątpienia wymagało sprawdzenie tych wszystkich szczegółów. Pracowitość, staranność i pasję zawsze należy chwalić. We wszystkim jednak trzeba też znać umiar i oddzielać informacje ważne od nieważnych, a tego tu brakuje – druga połowa książki to encyklopedia, spis ludności i rocznik statystyczny w jednym, można się tu nawet dowiedzieć, w którym roku zlikwidowano jakiś przejazd kolejowy wspomniany jednorazowo w którejś powieści albo jak się zmieniały nazwy jakiegoś urzędu wymienionego parę razy w całym cyklu, nie mówiąc już o stu innych tego typu ciekawostkach. Litości!

Na dodatek, mimo całego tego pedantyzmu, nie brakuje różnego rodzaju niedociągnięć – jest trochę literówek i błędów stylistycznych, różne informacje powtarzają się nawet kilkakrotnie w różnych kontekstach, w rozdziale o miejscach akcji nie ma mapy, choć tekst aż się o nią prosi, a w rozdziale o ilustracjach… brakuje ilustracji. Zamiast tego są one rozsiane równomiernie po całej książce, przez co rozdział je opisujący staje się praktycznie bezużyteczny, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie za każdym razem kartkować całości w poszukiwaniu obrazka pasującego do opisu.

Podsumowując – zamysł niezły, życiorys Nienackiego bardzo dobrze napisany, ale reszta niestety raczej dla fanatyków, niż dla fanów.

Ocena: 4

Pozostałe książki przeczytane w 2011


Podobne wpisy