Wybory z 2015, poza wszystkimi innymi smutnymi następstwami, miały i taki efekt, że pozbawiły mnie jednego z pobocznych złudzeń – tego mianowicie, że szwajcarski zwyczaj częstego organizowania referendów z wieloma pytaniami nadawałby się do wprowadzenia w Polsce. Złudzenia tego pozbawił mnie najpierw Komorowski, który w ramach genialnej zagrywki PR-owej postanowił znienacka zrobić referendum z trzema głupimi i kompletnie nieprzemyślanymi pytaniami, a potem Duda, który radośnie go przelicytował, proponując pytania jeszcze głupsze.
Złudzenia nie umierają jednak bez walki – jakiś promyk nadziei ciągle się we mnie tlił, że może jednak by się dało, może tamta żenada to był tylko efekt wyskoczenia z pomysłem na ostatnią chwilę kampanii wyborczej, a gdyby zabrać się do sprawy na spokojnie, to inaczej by to wyglądało. Dlatego też, mimo całej niechęci, jaką żywię wobec Dudy, mimo oczywistej absurdalności inicjowania dyskusji o konstytucji przez osobnika skompromitowanego jej łamaniem, po cichutku jednak liczyłem, że stanie się cud i coś dobrego z tego wyniknie. Skoro przecież tak się w ten pomysł zaangażował, nawet wbrew swojej partii, skoro ponoć odbył ileś tam spotkań w tej sprawie, skoro specjalny zespół powołał do ułożenia pytań, to chyba można oczekiwać czegoś lepszego niż tamte pytania wymyślone na chybcika podczas kampanii?
Wczoraj w końcu te pytania poznaliśmy – no i cóż, skomentujmy je tu po kolei.