Wygrałem z systemem: jestem winny Żabce grosika. I przy tej okazji zacząłem się zastanawiać, o co tak naprawdę z tymi grosikami chodzi.
„Będę winny/a grosika” słyszał każdy wielokrotnie. OK, zdarza się, że sprzedawca faktycznie nie ma za grosz (nomen omen) pieniędzy w kasie, bo tak akurat fatalnie się złożyło, czarna seria klientów z samymi banknotami i nic nie poradzisz. Jak najbardziej bym rozumiał, gdyby zdarzało się to sporadycznie – ale ostatnio mam wrażenie, że pomijanie tego grosika staje się powoli normą. Może to tylko wrażenie, może jakoś pechowo ostatnio trafiam – ile jednak można tak trafiać? Popularny dowcip o kasjerze z Żabki, który obrabował bank i został rozpoznany po tym, że zabierając pieniądze odruchowo powiedział „będę winny grosika”, też się chyba nie wziął znikąd.
O co zatem chodzi z tymi grosikami? Jeśli z jakiegoś powodu faktycznie tak często się kończą, to przecież nawet równowartość kilku czy kilkunastu złotych wystarczy, żeby mieć, ho ho, jaki zapas bezpieczeństwa. Dla sklepu, przez który codziennie przepływają kilogramy bilonu, nie powinien to być żaden problem. Nasuwa się zatem oczywiste podejrzenie, że tak naprawdę mamy do czynienia z naciąganiem klientów – grosz do grosza, będzie kokosza, jak to kiedyś mawiano. To wytłumaczenie niespecjalnie się jednak broni, bo ilu klientów sklep musiałby tak naciągnąć, żeby w ogóle zauważyć korzyści z tej zabawy? Nawet w piekarni statystyczny klient zostawia przynajmniej parę złotych, a daleko nie każdemu wyjdzie grosik reszty – o jakiego rzędu zyskach można zatem mówić? 0.01% przychodów? 0.001%?
Ale kto wie, żyjemy w czasach postkryzysowego kapitalizmu, który wszystko już tak zoptymalizował i wyżyłował, że ciężko wycisnąć z czegokolwiek jeszcze jakąś dodatkową kasę, więc może i po te 0.001% opłaca się schylać. Albo po prostu kasjerzy są już tak „zoptymalizowani”, że te kilkadziesiąt niezaksięgowanych groszy dziennie na bułkę czy dwie już im robi znaczącą różnicę w budżecie. W jedno i drugie byłbym w stanie uwierzyć, ale w jedno i drugie trochę od biedy. Może więc jest jakiś inny powód? Guglanie mi go nie podsunęło, więc jeśli jest na sali ktoś zorientowany w temacie, byłbym wdzięczny za rozwiązanie zagadki.