Cichy Fragles

skocz do treści

Szydło w studni

Dodane: 19 listopada 2015, w kategorii: Polityka

Obietnice z wczorajszego exposé, które rząd Kaczyńskiego Szydło chce zrealizować w ciągu pierwszych stu dni:

  • Pięćset złotych na dziecko, począwszy od drugiego, a w rodzinach o mniejszych dochodach od pierwszego dziecka
  • Obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn
  • Podniesienie do 8 tysięcy złotych kwoty wolnej od podatku
  • Bezpłatne leki od 75 roku życia
  • Podwyższenie minimalnej stawki godzinowej do 12 zł
  • Projekt ustawy o ubezpieczeniach rolniczych
  • Wprowadzenie realnej ochrony polskiej ziemi przed niekontrolowanym wykupem
  • Rodzice będą decydowali, czy ich dziecko pójdzie do szkoły w wieku lat sześciu czy w wieku lat siedmiu
  • Zlikwidowanie tak zwanych godzin karcianych w szkołach

Próbowałem spisać wszystkie obietnice na całą kadencję, żeby móc je potem rzetelnie rozliczyć, podobnie jak to robiłem w poprzednich kadencjach – ale samych tylko jednoznacznych stwierdzeń „zrobimy to i to”, zebrało mi się prawie siedemdziesiąt, a gdyby doliczyć te wszystkie „trzeba”, „musi” i „chcemy”, które nie wiadomo jak traktować (obietnica to, czy tylko refleksja?), wyszłoby z grubsza dwa razy tyle. Na dodatek pełno wśród nich ogólników, trudnych lub niemożliwych do jednoznacznego zweryfikowania. Cóż zatem począć – na razie odczekam te sto dni (w tej chwili już 99) i jeśli ww. obietnice zostaną potraktowane serio, to zrobię porządną listę pozostałych.

Żeby samemu nie operować ogólnikami: za „potraktowanie serio” uznam pełną realizację trzech obietnic i przynajmniej częściową trzech kolejnych. Taki mniej więcej procent skuteczności miał w obu poprzednich kadencjach Tusk, według kaczystów będący przecież najgorszym premierem w historii świata, więc chyba za wysoko tej poprzeczki nie stawiam…


Trudne wybory

Dodane: 22 października 2015, w kategorii: Polityka

Tu miało być obszerne podsumowanie dwóch minionych kadencji, ale po przypomnieniu sobie poprzedniego podsumowania stwierdziłem, że pozostało ono w 80% aktualne, więc nie ma sensu się powtarzać.

Wybory za pasem, a ja ciągle nie wiem, na kogo tu zagłosować. Niecodzienna sytuacja, bo do tej pory zawsze to wiedziałem jeszcze przed rozpoczęciem kampanii – może poza rokiem 2005, kiedy prawie do końca się wahałem między SdPl i PO. Koniec końców postawiłem wtedy na tę drugą opcję i pozostałem jej wierny przez dekadę, ale tym razem należy im się żółta kartka – po pierwsze za aferę taśmową, po drugie za ujawnione przy tej okazji negocjacje z prezesem NBP w sprawie „podgrzania” gospodarki przed wyborami, po trzecie za dekaczyzację, a raczej jej brak (niedawne głosowanie w sprawie Trybunału Stanu dla Ziobry, na które nawet Ewa Kopacz się nie pofatygowała, symbolicznie podsumowało totalne olewactwo PO w tej kwestii), po czwarte wreszcie za wciąganie na pokład ludzi pokroju Kamińskiego, Giertycha czy Dorna…

Ale na kogo zamiast? Jak zwykle najłatwiejsza jest eliminacja: psychoprawica w sposób oczywisty nie wchodzi w grę; PSL to potencjalny koalicjant PiS-u, więc odpada; ZL to Miller i Palikot, więc też odpada (skądinąd tęgi łeb z tego Millera – stworzyć koalicję z drobnicą wartą do kupy może 1%, w zamian podnosząc sobie próg o 3%, to pomysł tak oryginalny, że wystawienie Ogórek na prezydenta zaczęło przy tym wyglądać prawie sensownie). Do rozważenia zostaje więc tylko Nowoczesna i Razem.


Niezależne media

Dodane: 3 sierpnia 2015, w kategorii: Absurdy, Polityka

ABC – gazeta wydawana przez spółkę Fratria, należącą do firmy Apella (dawniej Media SKOK), należącej do Grzegorza Biereckiego, senatora PiS.

Fronda – jak wyżej.

Gazeta Polska – wydawana przez Słowo Niezależne, kontrolowane przez spółkę Srebrna, należącą do Instytutu Lecha Kaczyńskiego, założonego oczywiście przez PiS.

Gazeta Polska Codziennie – wydawana przez spółkę Forum SA, kontrolowaną przez ludzi z PiS (w radzie nadzorczej m.in. europoseł Czarnecki).

Niezależna.pl – patrz Gazeta Polska.

Nowe Państwo – patrz Gazeta Polska Codziennie.

wPolityce.pl – patrz ABC i Fronda.

wSieci – patrz ABC i Fronda.

W tej sytuacji trudno się nawet dziwić, że jeden z media workerów („dziennikarz” to w tym przypadku za dużo powiedziane) paru powyższych tytułów pracował w sztabie wyborczym Dudy.

I pomyśleć, że oni wszyscy mają czelność nazywać się „niezależnymi”, ekscytować się i obnosić z tą rzekomą niezależnością, a w niektórych przypadkach wręcz umieszczać to słowo w tytule lub podtytule (Niezależna.pl tworzona przez Słowo Niezależne – Orwell przewraca się w grobie). Niech mi ktoś powie, że to nie są Himalaje hipokryzji.

Update: z kolei „Wprost” i „Do Rzeczy” mają związki z Putinem


Lapidarium powyborcze

Dodane: 25 maja 2015, w kategorii: Polityka, Przemyślenia


(obrazek © by Raczkowski)

„Kto przybywa na konklawe jako papież, opuszcza je jako kardynał” – taki katolik z Komorowskiego, a tego nie wiedział.

***

Szczerze mówiąc, nawet mi go nie szkoda – jego wyskok z JOW-ami po pierwszej turze był wrong on so many levels, że już miałem olać drugą turę. Ostatecznie stwierdziłem, że to mimo wszystko ciągle mniejsze zło, ale niesmak pozostał.


Prawie jak wybory

Dodane: 8 maja 2015, w kategorii: Polityka


Pod względem poziomu kampanii wybory prezydenckie zajmują u nas bezdyskusyjne ostatnie miejsce. Co prawda eurowybory mocno walczą, by tę kolejność zmienić, ale tam kampania przynajmniej częściowo obraca się wokół tego, czym europosłowie się zajmują – natomiast przed wyborami prezydenckimi dyskutuje się o wszystkim, tylko nie o tym, co faktycznie mieści się w uprawnieniach prezydenta.

Fakt, że inaczej nie bardzo byłoby o czym rozmawiać – prezydent nie może ani obniżyć podatków, ani cofnąć reformy emerytalnej, ani zmienić ordynacji wyborczej, ani tym bardziej konstytucji, ani zreformować armii, ani wprowadzić euro… Krótko mówiąc, nie może zrobić praktycznie żadnej z tych rzeczy, które kandydaci nam kłamliwie obiecują. Wszystko to leży w gestii rządu i parlamentu, a prezydent może co najwyżej to i owo zawetować – na tym jego władza zasadniczo się kończy. Ale gdyby to uczciwie przyznać, kampania stałaby się strasznie nudna, więc wszyscy zgodnie udają, że tego nie wiedzą (niektórzy zresztą chyba nawet nie muszą udawać) i ochoczo dyskutują o czym tylko przyjdzie im do głowy – skutecznie tworząc wrażenie, że wybieramy dyktatora, a nie urzędnika.

A ciemny lud tak lubi tę grę pozorów, że frekwencja w wyborach prezydenckich jest generalnie większa niż w parlamentarnych, co można śmiało uznać za największy absurd naszej demokracji. Niestety, na jego naprawę się nie zanosi – choć to oczywiste, że prezydent o tak niewielkich uprawnieniach powinien być wybierany przez parlament, to nie mniej oczywiste jest, że nikt nie się odważy zaproponować takiej zmiany, bo to przecież byłby zamach na demokrację, odbieranie głosu społeczeństwu i tak dalej. Patologia raz lekkomyślnie wprowadzona będzie się zatem trzymać wieki, choćby jej bezsens nie wiem jak walił po oczach.

Ale cóż – niektórzy muszą żyć z dużo większymi absurdami. Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej…


Histoeria

Dodane: 25 kwietnia 2015, w kategorii: Absurdy, Polityka

Najważniejsze problemy Polski: przejazd grupki rosyjskich motocyklistów, niezręczne sformułowanie w przemówieniu szefa FBI, określenie „Nazi Poland” na karcie w jakiejś amerykańskiej grze. Wokół tych tematów toczy się ostatnio istna debata narodowa, czy zakazać, czy napiętnować, czy żądać odszkodowań, no i oczywiście czy to bardziej wina Tuska, czy Michnika. I jak zwykle w takich przypadkach, nikomu nawet przez myśl nie przejdzie, czy naprawdę jest się czym przejmować.


Jest jeszcze w Polsce prawo i sprawiedliwość:-)

Dodane: 30 marca 2015, w kategorii: Polityka

W moim subiektywnym rankingu największych świństw kaczystów afera gruntowa nie zmieściłaby się nawet na podium – ale bez wątpienia jest jak dotąd największym, jakie doczekało się zasłużonej kary. Jakże miły początek tygodnia.

Łyżką dziegciu w beczce miodu jest tylko informacja, że prokurator chciał dla Kamińskiego symbolicznego wyroku w zawiasach – co można uznać za jeszcze jedno potwierdzenie mojej opinii o polskiej prokuraturze. Na szczęście są jeszcze sądy w Warszawie.


Kozy Putina

Dodane: 20 marca 2015, w kategorii: Polityka

Każdy chyba zna stary żydowski dowcip o Mośku, który przyszedł wyżalić się rabinowi, że ma strasznie ciasny dom i nie może w nim wytrzymać z całą rodziną. Rabin kazał mu wziąć do domu kozę na dwa tygodnie, a potem oddać. Mosiek zrobił jak nakazano, przemęczył się z kozą, a jak już się jej z wielką ulgą pozbył, wkrótce przyszedł do rabina z podziękowaniami: rabbi, ten mój dom to teraz jest po prostu pałac!

W relacjach Rosji z UE obserwujemy właśnie podobne zjawisko: rok temu Europa tak się oburzyła z powodu kozy na Krymie, że już po kilku miesiącach nałożyła sankcje na jej właściciela – a właściciel, zgodnie z rabinacką mądrością, wysłał drugą do Donbasu i pozwolił jej hasać do woli, potem zaczął straszyć dorzuceniem kolejnych… I jak już ciężko było wytrzymać, zgodził się ją uspokoić, a Europa poczuła z tego powodu taką ulgę, że gotowa jest mu już odpuścić sankcje. Stanowisko Merkel, że sankcje można zdjąć dopiero gdy koza pozostanie jakiś czas grzeczna, zaczęło wręcz uchodzić za przykład stanowczości; pogląd, że kozy trzeba się pozbyć, zakrawa już na skrajny radykalizm, a do tej z Krymu wszyscy tak się zdążyli przyzwyczaić, że nawet jej nie zauważają. Jakże tu nie docenić mądrości rabina?

I jakże tu się nie zastanawiać, gdzie i kiedy Putin wypuści kolejną kozę?


Dokąd deportować

Dodane: 4 marca 2015, w kategorii: Absurdy, Polityka

W opublikowanym u nas przed tygodniem artykule stwierdził, że trudno sobie wyobrazić inne rozwiązanie problemu zagrożenia żydowskiego dla Europy niż deportację Żydów. (…) Pomysł jest śmiały i kuszący. W praktyce jednak byłby niesłychanie skomplikowany w realizacji. Nawet gdyby udało nam się uciszyć głosy protestu naiwnych wyznawców praw człowieka
Abstrahując już od konieczności użycia przemocy, aby taki plan zrealizować, trzeba najpierw jakoś wyselekcjonować osoby, które się będzie deportowało. Czy samo kryterium wyznania jest wystarczające? A może należałoby usunąć z Europy także zeświecczonych Żydów? Co z tymi, którzy się ochrzcili, czy można im zaufać?
Dziś Żydów jest w Polsce niewielu. Niektórzy szacują ich liczebność na kilkuset, inni na parę tysięcy. Często podkreśla się, że są zasymilowani, spolszczeni, że to tak naprawdę Polacy pochodzenia żydowskiego. Być może. Ale warto pamiętać, że przez wieki uparcie trwali przy swojej wierze i to ona jest głównym wyznacznikiem ich tożsamości. Jeśli od końcówki XIV do początku XX wieku, żyjąc wśród chrześcijan, nie nawrócili się, nie wyrzekli się judaizmu, to może jest się czym niepokoić.
Nie twierdzę, rzecz jasna, że trzeba z tego powodu bić na alarm i spisywać listy proskrypcyjne. Ale ostrożność nie zaszkodzi. Mam nadzieję, że polskimi wyznawcami judaizmu opiekują się troskliwie odpowiednie polskie służby. Bo to jednak zupełnie inna cywilizacja.

Der Stürmer? Lata 30-te XX wieku? Bynajmniej. Rzeczpospolita, rok 2015. Z taką różnicą, że w tekście mowa jest nie o Żydach oczywiście, tylko o Tatarach. Inne różnice jednak trudno znaleźć.


Wot paradoks

Dodane: 18 lutego 2015, w kategorii: Absurdy, Polityka

Wszyscy doskonale wiedzą, że tzw. „wojna na Ukrainie” to agresja Rosji na Ukrainę.

Wszyscy doskonale wiedzą, że tzw. „separatyści” to rosyjskie wojsko z przystawkami.

Wszyscy doskonale wiedzą, że tzw. „rozejmy” nie są warte papieru, na którym się je spisuje.

Wszyscy doskonale wiedzą, że Putin non stop kłamie w żywe oczy, a wszelkie umowy olewa.

Wszyscy doskonale wiedzą, że tylko siłą (może niekoniecznie militarną) można go zmusić do odpuszczenia.

Wszyscy doskonale wiedzą, że im dłużej to trwa, tym trudniej (i drożej) będzie to zakończyć.

I jednocześnie wszyscy z uporem maniaka tak się zachowują, jakby było inaczej.


« Starsze wpisy Nowsze wpisy »