Cichy Fragles

skocz do treści

Przeczytane w 2019

Dodane: 13 stycznia 2020, w kategorii: Literatura

Kolejny rok przeminął, by nigdy już nie wrócić – ale przeminął owocnie: 52 książki (29 na czytniku) i 32 komiksy to wynik więcej niż zadowalający, zwłaszcza jeśli uwzględnić, ile ciężkich cegieł znalazło się w tej liczbie. A było ich przynajmniej tuzin.

Jakościowo natomiast, hmm… Niby nie było źle, ale jak przyszło do podsumowania, to znalazłem zadziwiająco mało tytułów godnych polecenia bez zastrzeżeń. Czyżbym robił się coraz bardziej wybredny, czy to tylko statystyczna fluktuacja? Stawiam raczej na to drugie, ale czy słusznie, czas pokaże. A tymczasem przejdźmy do konkretów, jak zwykle w kolejności czytania:


Roxette in peace

Dodane: 18 grudnia 2019, w kategorii: Varia

Minął tydzień od śmierci Marie Fredriksson i z zaskoczeniem stwierdziłem, że w moim bąbelku ciągle nie pojawiła się literalnie ani jedna okolicznościowa notka czy w ogóle jakakolwiek reakcja wykraczająca poza odnotowanie faktu. Ani na Fejsie, ani w RSS-ach, ani nigdzie, choć przecież trochę ludzi i serwisów okołokulturalnych obserwuję i zdarza mi się czytać wspominki o artystach, o których nawet nie słyszałem, lub/i którzy czasy świetności mieli w poprzedniej epoce geologicznej – a tu odeszła jedna z czołowych gwiazd lat 90-tych i #nikogo.

A przecież Roxette było duetem zjawiskowym, nie tylko produkującym hity seryjnie, nie tylko trzymającym wysoki poziom także w tych mniej znanych kawałkach, ale i nieustannie ewoluującym: poczynając od disco, przez pop wpadający w rock, przeplatając dynamiczne kawałki z nostalgicznymi balladami – pod względem kreatywności i wszechstronności mało kto mógł się z nimi równać. I mimo to najwyraźniej nie budzą już nawet tyle emocji, żeby o nich choćby nostalgicznie wspomnieć – sic transit gloria mundi.

Aż się prosi, żeby to skomentować ostatnią piosenką Marie – skądinąd brzmiącą jak jej własne epitafium…

Wiem, zamiast tylko smęcić, powinienem raczej opowiedzieć, jak to wychowałem się na Roxette i wzdychałem do Marie po nocach jako nastolatek – ale nie, nic podobnego nie miało miejsca, tak naprawdę to wtedy ledwie ich zauważałem jako jeden z wielu zespołów z radia. Dopiero kilka lat temu kliknąłem któryś ich kawałek na YouTube, potem kolejny i kolejny – aż wreszcie całkowicie zrewidowałem swój pogląd na ich temat. Jeśli więc nie jesteście ich fanami, to nic nie szkodzi – nadal nie jest dla Was za późno, żeby to zmienić.


„Łupienie bogatych”

Dodane: 21 listopada 2019, w kategorii: Absurdy, Polityka

Przy okazji awantury o zniesienie limitu składek na ZUS rzuciło mi się w oczy, że największy hejt w sieci wywołał nie sam projekt PiS-u, tylko propozycja Lewicy, żeby przy okazji wprowadzić górny limit wysokości emerytury. Okradanie pracujących, komuna, bolszewicy, Kambodża z czasów Pol Pota, hunwejbini – to tylko pierwsze z brzegu epitety internautów, a nieoceniona Dominika Wielowieyska dowaliła z grubej rury, że Lewica „łamie umowę społeczną i niszczy zaufanie do państwa” (podkreślmy – nie PiS, który chce podnieść składki, tylko Lewica, która chce przyciąć emerytury najbogatszym). Państwa, które system emerytalny reformowało przez ostatnie dwadzieścia lat już kilka razy, praktycznie zawsze na niekorzyść przyszłych emerytów – ale to, jak rozumiem, zaufania nie niszczyło.

Mniejsza o ten drobny szczegół, że górny limit wysokości emerytury nie jest żadnym wynalazkiem Pol Pota, tylko rozwiązaniem od dawna stosowanym w wielu państwach Europy Zachodniej – jak zresztą 90% tego straszliwie lewackiego programu Razem. Mniejsza o to, że aby móc dostawać te 15 tysięcy emerytury miesięcznie, trzeba przez 40 lat życia zawodowego zarabiać średnio jakieś 35 tysięcy brutto – grubo więcej niż pensja prezydenta czy premiera, grubo więcej niż 99% Polaków zarobi choćby u szczytu kariery, nie mówiąc o osiągnięciu takiej średniej życiowej. Mniejsza i o to, że przy takich zarobkach wkracza się w wiek emerytalny jako multimilioner, któremu państwowa emerytura tak naprawdę zwisa i powiewa, bo nawet bez niej można już spać na pieniądzach do końca życia.

Przede wszystkim jednak wypada zauważyć, że porównywalnych protestów z jakiegoś powodu nigdy nie budzi podnoszenie podatków biedniejszym – PiS w zeszłej kadencji podwyższał różne pomniejsze daniny wiele razy i reakcją było generalnie wzruszenie ramion: podnoszą akcyzę to podnoszą, wprowadzają kolejne opłaty to wprowadzają, na co drążyć temat. W przyszłym roku rząd ma nam zabrać (nam wszystkim, a nie tylko garstce bogaczy) 15% środków z kont emerytalnych, co było zapowiadane od miesięcy, a ostatecznie przyklepane dwa tygodnie temu – i nadal nie budzi to w zasadzie żadnych emocji, co najwyżej smętną rezygnację. Nam mogą zabierać, ale od najbogatszych wara!

A potem mamy zdumienie, że w Polsce panuje degresywny system podatkowy. No, ciekawe czemu?


Opowiadanie: Błąd warunkowania

Dodane: 12 listopada 2019, w kategorii: Literatura, Prywata

Jakiś czas temu Fantazmaty rozpisały konkurs na opowiadanie łączące hard SF z literaturą grozy. Pomysł na takie połączenie miałem, więc postanowiłem spróbować swoich sił. Niestety bez powodzenia, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – zamiast czekać na wydanie antologii ze zwycięskimi utworami, możecie zapoznać się z moim tekstem już teraz, ściągając plik w jednym z trzech formatów do wyboru:

(Za ePub nie ręczę, bo na Kindle’u go nie otworzę, więc muszę wierzyć Google Docs na słowo, że wygenerowało go poprawnie – gdyby coś w nim nie grało, proszę dawać znać.)

Jeśli nie liczyć kilku mniej lub bardziej żenujących prób z czasów nastoletnich, jest to mój debiut literacki, co proszę mieć na uwadze podczas lektury i nie bić za mocno – ale oczywiście za wszelkie uwagi będę bardzo wdzięczny.


Myśli niepowiązane

Dodane: 12 października 2019, w kategorii: Varia

Paradoks ciszy wyborczej: z jednej strony jest to wynalazek dyskusyjny już na poziomie idei (bo jak by nie patrzeć, stanowi ona poważne ograniczenie wolności słowa), wątpliwy także w praktyce (masę agitacji można bezkarnie przemycić w treściach formalnie neutralnych, co media chętnie stosują), a w dobie Facebooka już mocno fikcyjny (niby nie wolno publikować sondaży, ale wszystkie natychmiast wyciekają, przebrane za ceny warzyw na bazarku czy co tam akurat kto wymyśli) – zarazem jednak ciągle pożyteczny, bo dający nam tuż przed wyborczą kulminacją ten unikalny dzień świętego spokoju od polityków, pozwalający odetchnąć i uspokoić emocje, które często są przecież złym doradcą. Toteż, świadom całej kuriozalności tego przepisu, niezmiennie pozostaję zwolennikiem jego utrzymania.


PiSdsumowanie

Dodane: 9 października 2019, w kategorii: Polityka

Kolejne wybory za pasem, więc i kolejne podsumowanie czas poczynić. Podobnie jak poprzednio, będzie ono subiektywne, ale możliwie rzetelne, co nie znaczy, że kompletne – i również podobnie jak poprzednio, najpierw będą plusy, a potem minusy, żeby nikt mnie nie oskarżał jak poprzednio, że manipuluję kolejnością. Czy są jakieś pytania?

OK, skoro pytań nie ma, to przejdźmy szybko do rzeczy, żeby cisza wyborcza nas tu nie zastała:


Węgry: anatomia państwa mafijnego (Balint Magyar)

Dodane: 18 września 2019, w kategorii: Literatura, Polityka

Jeśli dojdzie do uszkodzenia systemu norm, w dobrze funkcjonującej demokracji liberalnej mechanizmy rozdziału władz i kontroli instytucjonalnej są w stanie – z lepszym bądź gorszym skutkiem – dokonać naprawy. Dzięki temu pojawiające się dewiacje nie osiągają rozmiarów krytycznych zagrażających stabilności całego systemu.

Kiedy jednak dewiacje norm liberalnej demokracji występują masowo, a w dodatku zyskują rangę celów i wartości, do których dąży władza, stają się cechami dominującymi i konstytuują nowy system.

Co tak naprawdę miał na myśli Jarosław Kaczyński, obiecując swego czasu „Budapeszt w Warszawie”? W jakim stopniu udało mu się tę obietnicę zrealizować podczas czterech lat rządów? Aby móc rzetelnie odpowiedzieć na te pytania, trzeba się najpierw zainteresować, jak właściwie wygląda Budapeszt w Budapeszcie – do czego książka Balinta Magyara nadaje się znakomicie.


O niczym, czyli o (prawie) wszystkim

Dodane: 13 sierpnia 2019, w kategorii: Nauka

Mało ostatnio piszę i wypadałoby się poprawić – ale co zrobić, kiedy brak weny i pustka w głowie?

Hmm, pustka? No właśnie, to jest myśl: napiszmy coś o pustce, czyli o próżni.

W codziennym życiu niewiele mamy do czynienia z próżnią: dla większości z nas jedynym zauważalnym przejawem jej istnienia jest charakterystyczne pyknięcie przy otwieraniu hermetycznie zamkniętego słoika czy butelki. Żyjemy otoczeni materią tak ściśle, że przez wieki filozofowie i uczeni wątpili, czy natura w ogóle dopuszcza możliwość zaistnienia próżni. Dopiero w 1643 dyskusja na ten temat została rozstrzygnięta przez Torricellego, który sztucznie wytworzył próżnię w szklanym naczyniu.

Nasze otoczenie to jednak wyjątek – wszechświat składa się praktycznie wyłącznie z próżni, przy czym określenie „praktycznie wyłącznie” to nadal bardzo daleko idący eufemizm. Materia, jaką znamy, jest zjawiskiem niewyobrażalnie wręcz rzadkim. Jak bardzo?


Opowiadania nominowane do Nagrody Zajdla 2018

Dodane: 17 lipca 2019, w kategorii: Literatura

Jak co roku o tej porze, zbliża się moment rozdania Zajdli, a w związku z tym na ich stronie tradycyjnie znajdziemy darmowego e-booka z nominowanymi opowiadaniami – a ja, również tradycyjnie i również za darmo, wystrugałem ich recenzje.


Dzikie stworzenia (Krystyna Chodorowska)

Kobieta, która potrafi zmieniać się w fokę; rybacy, którzy nie lubią fok, bo te przeszkadzają im w połowach, a same są pod ochroną; tajemnicza zbrodnia; podejrzane wydarzenia na morzu w nocy… Co z tego wszystkiego może wyniknąć? Cóż, nietrudno się domyślić.

W tym przypadku wynikło z tego solidne opowiadanie, któremu ciężko cokolwiek zarzucić – z wyjątkiem tego, że na solidności poprzestaje, nie przejawiając najmniejszych ambicji ku czemukolwiek więcej. Od początku do końca wszystko idzie tu starannie utartymi torami, tyleż poprawnie co przewidywalnie, bez wyskoków i bez potknięć (może oprócz zakończenia: czemu nikt się nie zainteresował, co właściwie bohaterka robiła nago w lodowatym morzu?), do gładkiego przeczytania i równie gładkiego zapomnienia.


Dlaczego programiści robią tyle błędów

Dodane: 27 czerwca 2019, w kategorii: Varia

Nie ma chyba zawodu, którego przedstawiciele popełnialiby więcej błędów niż programiści. No, może oprócz futurologów i ekspertów politycznych, ale oni nie ponoszą konsekwencji swoich błędów – opinia publiczna zwykle zapomina o prognozach, zanim się zdążą okazać błędne, więc można się bezkarnie mylić notorycznie. Programiści tak dobrze nie mają – błędy muszą systematycznie poprawiać, a poprawki te kosztują przy przeciętnym projekcie około jednej trzeciej czasu pracy. Czemu jest tak źle, skoro programowaniem – w przeciwieństwie do polityki – nie zajmują się przecież byle kretyni?

Cóż, pokażmy na przykładzie, jak to tajemnicze programowanie wygląda.


« Starsze wpisy Nowsze wpisy »